Były prezes Unii: W Tarnowie z obrzydzeniem siada się na krzesełkach (wywiad)

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: stadion Miejski w Tarnowie
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: stadion Miejski w Tarnowie

Zbigniew Rozkrut, były prezes Unii Tarnów i człowiek, który w 1994 roku ściągnął do klubu Tony'ego Rickardssona, z niepokojem przygląda się konfliktowi wokół remontu stadionu miejskiego. Jego zdaniem Tarnowa nie stać na nowoczesny obiekt.

Jakub Czosnyka, WP SportoweFakty: Czy w Tarnowie mamy wojnę domową o stadion?

Zbigniew Rozkrut, były prezes Unii Tarnów: Moim zdaniem jest to konflikt wydumany, a przede wszystkim niepotrzebny. Wiadomo, że ten stadion określany jest mianem ruiny, ale przyznam panu szczerze, że ja w swoim życiu widziałem naprawdę wiele obiektów na całym świecie. Uważam, że żużel nie jest tak wysublimowaną dyscypliną sportową, którą prezentuje się na salonach. W tym wszystkim powinno chodzić o to, aby tory były przygotowywane bezpiecznie. Całe otoczenie powinno mieć drugorzędne znaczenie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że mamy telewizję i wszystkie wymagania z tym związane, jednak mi osobiście to się nie podoba. Powiem panu, że wielokrotnie bywałem na zawodach żużlowych w Anglii i chyba nie muszę mówić o tym, jak prezentują się tamte stadiony. Najważniejsze, że spełniają swoją rolę. I tak też jest w przypadku tarnowskiego obiektu.

Remont stadionu w Tarnowie nie jest więc potrzebny?

Moim zdaniem władze PGE Ekstraligi ustawiły zbyt wysoko poprzeczkę. To, że jest to w cudzysłowie najlepsza żużlowa liga świata, to wcale nie oznacza, że stadiony muszą być na tak wysokim poziomie. Rozumiem intencje rządzących, ale popatrzmy na inne obiekty w Polsce. Pomijając ośrodki z najwyższej klasy rozgrywkowej, to pozostałe stadiony nie znajdują się w tak dobrym stanie. Oczywiście Toruń, Gorzów, czy Częstochowa mają piękne obiekty, ale na to stać miasto. W Tarnowie jest inaczej. Powstał niepotrzebny konflikt. A jeżeli zapyta mnie pan, kto jest temu winien, to odpowiem, że obie strony. Zarówno miasto, jak i żużlowa spółka.

Ten konflikt męczy już chyba wszystkich.

Dziwię się, że nie potrafią się dogadać. Moim zdaniem powinno zostać wypracowane porozumienie, w myśl którego wykonane zostaną niezbędne prace, które umożliwią dalsze rozgrywanie zawodów sportowych. Daleki byłbym od tego, aby budować nowy stadion, podobny do tego, który przedstawiany był na wizualizacjach. Podkreślę jednak, że prace remontowe są niezbędne. Ten stadion jest mocno zaniedbany, jeśli chodzi o infrastrukturę. Z obrzydzeniem siada się na krzesełkach na trybunie. Pamiętam, jak dawniej siedziało się na takich krawężnikach i powiem panu, że one były bardziej estetyczne niż to, z czym mamy do czynienia teraz.

Rozumiem, że jest pan przeciwny staraniom prezesa Łukasza Sadego, który dąży do wybudowania dwóch osobnych obiektów?

To wszystko zależy od środków, którymi dysponuje miasto. Jeżeli ma wydać 50 milionów na stadion, który ma być w pełni nowoczesny, to niech dorzuci jeszcze kolejne 10 milionów i postawi osobny obiekt dla piłkarzy. Ale ja zadam pytanie, ilu kibiców przychodzi na mecze piłkarskiej Unii Tarnów? Około 500?

Mniej więcej tylu.

No właśnie. A zadam jeszcze jedno pytanie. Kto zagwarantuje żużlowej spółce, że drużyna przez najbliższe lata będzie jeździć w PGE Ekstralidze? Nie ma takich gwarancji. W innych ośrodkach jest inaczej. W Toruniu czy Gorzowie mają bardziej stabilną sytuację.

Uważa pan, że źródło problemu leży po stronie Ekstraligi Żużlowej?

Oczywiście. Uważam, że Ekstraliga popadła w samozachwyt. Wychodzę z założenia, że bezwzględnie wymagane prace ze stadionem należy wykonać. Ale do tego nie potrzeba zamykać obiektu na rok i robić wielkiego halo, że potrzeba na tę inwestycję 50 milionów. Tarnowa na to nie stać. Tarnów w tym momencie jest biednym ośrodkiem. Nie sportowym, ale w ogóle. W tym mieście nie dzieje się nic. Ludzie wyjeżdżają do większych miast. A my chcemy robić wspaniały stadion. Tylko z jaką przyszłością? Niech ktoś da gwarancję, że sport żużlowy będzie w kolejnych latach funkcjonował w Tarnowie na najwyższym poziomie. Ale nikt tego nie zrobi. A kto jest teraz głównym pretendentem do spadku?

Unia Tarnów.

I tutaj mamy odpowiedź.

Widzi pan jakąś szansę na pozytywne zakończenie całego sporu i znalezienia kompromisowego rozwiązania?

Widzę proste wyjście z sytuacji. Stadion Błękitnych w Tarnowie (obiekt piłkarskiego klubu B- klasy - dop.red.), na którym nie dzieje się nic, a był niedawno remontowany, powinien być wykorzystywany przez piłkarską Unię Tarnów. Pani prezes Małgorzata Mękal powiedziała ostatnio, że chętnie skorzystałaby z tego rozwiązania, ale nie może dogadać się z prezydentem. Pytam dlaczego?

ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"

Pretensje do prezydenta Romana Ciepieli ma też żużlowa spółka, która rocznie płaci miastu za wynajem stadionu blisko 0,5 mln złotych. W innych ośrodkach to sytuacja wręcz nie do pomyślenia.

A to jeszcze inna sprawa. Uważam, że nie powinno być tak, że miasta utrzymują żużel i są potężnym udziałowcem budżetów klubów. Prowadzenie spółki jest działalnością profesjonalną i klub sam powinien zadbać o swoje potrzeby. Przecież gdyby prezes Legii Warszawa Dariusz Mioduski poszedł do prezydent Hanny Gronkiewicz Waltz i powiedział jej, że potrzebuje 3 mln złotych, bo brakuje mu w budżecie, to przecież ona by go wyśmiała. A w żużlu zewsząd słyszy się, że kluby chodzą do prezydentów i proszą się o pieniądze.

Prezes Sady akurat o subwencje szczególnie nie zabiega, bo i tak wie, że nie ma na to szans. Nie podoba mu się jednak fakt, że musi płacić za wynajem stadionu.

I tu się z nim zgadzam. Jeżeli prezydent Ciepiela nie ma pieniędzy, a nie ma, bo wszystkie inwestycje przeprowadza na kredyt, to dla mnie skandalem jest, że żużlowa spółka płaci mu blisko 450 tys. rocznie. Nie powinna tak być. Jeszcze trochę i będziemy płacić za to, że jeździmy pod szyldem tarnowskiego miasta. Ale na to wszystko składa się szereg czynników. Między innymi nieudolność władz miasta. I co tu dużo mówić, nieudolność żużlowej spółki.

W Tarnowie mamy jeszcze jeden paradoks. Żużlowa spółka wynajmuje stadion od miasta, a następnie udostępnia go piłkarskiej sekcji Unii Tarnów.

To jest dziwactwo.

Wróćmy jeszcze do remontu stadionu. Jeżeli ostatecznie do niego dojdzie, to klub żużlowy będzie musiał na rok wynieść się do innego miasta. A to może oznaczać kolejne problemy.

Na takie rozwiązanie Unii Tarnów nie stać. Chyba, że Grupa Azoty zadeklaruje, że bez względu na to, gdzie drużyna będzie miała jeździć, da gwarancje finansowe. Bez wsparcia głównego partnera to się nie uda.

Bierze pan pod uwagę taki scenariusz, że w przypadku spadku Unii Tarnów z PGE Ekstraligi temat przebudowy stadionu, mimo wszystkich zapewnień, upadnie?

Oczywiście. I to moim zdaniem jest najbardziej prawdopodobny scenariusz. Podkreślę jednak, że nie skazuję Unii na spadek. Żużel jest sportem nieprzewidywalnym i wszystko może się wydarzyć.

Źródło artykułu: