Temat przebadania Nickiego Pedersena pojawił się po tym, jak na podobny ruch zdecydowała się Betard Sparta. Wrocławianie dokładnie sprawdzili Maxa Fricke'a. Australijczyka i Duńczyka łączy to, że obaj wrócą do ścigania po kontuzjach. Tarnowianie wybrali jednak inny kierunek. Uwierzyli Pedersenowi na słowo. Skrytykował ich za to między innymi ekspert nSport+ Wojciech Dankiewicz, który stwierdził, że lepiej dmuchać na zimne.
Inne zdanie ma Władysław Komarnicki, były prezes Stali Gorzów, który przez dwa lata był szefem Pedersena. - Na miejscu tarnowian postąpiłbym podobnie. Pedersen to nie jest facet, który naciąga ludzi. Uważam go za profesjonalistę w pełnym tego słowa znaczeniu - podkreśla.
- To trudny charakter. Ulegli prezesi nic z nim nie ugrają. Trzeba go jednak traktować jak zawodowca, bo kimś takim niewątpliwie jest. On ma zbyt wiele do stracenia, żeby pogrywać z tarnowianiami i ich oszukiwać. Były mistrz świata, ktoś z takim dorobkiem nie będzie ryzykować swoim wizerunkiem. Gdyby podpisał umowę, wziął pieniądze, a później nie jeździł, to byłby skończony w tym środowisku. Na pewno się tak nie ośmieszy, bo zbyt długo pracował na swoją renomę. Ludzie, którzy osiągają szczyty, nie mogą narażać się na śmieszność w ostatnich latach swojej kariery - zapewnia Komarnicki.
Były prezes Stali dla Unii ma jednak inną radę. - Na miejscu tarnowian nie zawracałbym sobie głowy badaniami. Skoro Pedersen mówi, że jest gotowy fizycznie, to pewnie nie kłamie. Unia powinna zabezpieczyć się w inny sposób i do minimum ograniczyć przedpłatę dla zawodnika. Na ich miejscu najpierw zobaczyłbym go na torze, a później przelał większą część pieniędzy. Ekonomia i konstrukcja kontraktu działają na takich ludzi lepiej niż badania. Wtedy interes klubu jest zabezpieczony. Inna sprawa, że Pedersen nie strzeliłby focha, gdyby Unia chciała go przebadać. On jest naprawdę pewny swojej wartości - podsumowuje Komarnicki.
ZOBACZ WIDEO Finał PGE Ekstraligi to był majstersztyk w wykonaniu Fogo Unii