Eliminacje Złotego Kasku zaplanowano na wtorek 27 marca. Cztery dni później w Pile odbędzie się natomiast finał tej imprezy. Zawody te są prestiżowe, bo oznaczają przepustkę do eliminacji Speedway Grand Prix. Zgodnie z regulaminem, wystartuje w nich pięciu najlepszych zawodników finału w Pile.
Pojawiają się jednak głosy, że to błąd, iż tak ważna impreza odbywa się w marcu, jeszcze przed początkiem zmagań ligowych. W zasadzie dla wszystkich uczestników Złoty Kask będzie pierwszymi zawodami o stawkę w 2018 roku.
- Mam wrażenie, że dla naszych działaczy ta impreza jest zawalidrogą i najchętniej by ją zlikwidowali. W sezonie jest mało wolnych terminów, więc wolą wcisnąć Złoty Kask na marzec. Szkoda tylko, że przez to będziemy mieli dużą loterię, a końcowymi wynikami może rządzić przypadek. Zawodnicy przystąpią przecież do tej rywalizacji po kilku treningach po zimie - zauważa Jan Krzystyniak.
Pokrzywdzeni będą się czuć żużlowcy, którzy z powodu słabego występu w Złotym Kasku, stracą szansę na udział w eliminacjach do Grand Prix. - Rozumiem ich zastrzeżenia i zgadzam się, że byłoby idealnie, gdyby taka impreza odbywała się w połowie kwietnia, jeśli nie później. Z drugiej strony, każdy z zawodników będzie miał równe szanse. Nikt nie przystąpi przecież do tych zawodów z jakiejś uprzywilejowanej pozycji. Pod tym względem jest chociaż sprawiedliwie - zaznacza Krzystyniak.
Główna Komisja Sportu Żużlowego może przyznać ponadto jedną "dziką kartę" na eliminacje do Grand Prix. Kandydatem do jej otrzymania jest Piotr Pawlicki, który z powodu urazu nogi straci prawdopodobnie początek sezonu. - Ja byłbym daleki od przesądzania, komu należy się bardziej ta "dzika karta". Piotrek jest młody i na Grand Prix ma jeszcze czas. Poza tym w poprzednim sezonie ligowym, nie licząc fazy play-off, szczególnie nie zachwycał. Może się zdarzyć, że któryś z zawodników zasłuży bardziej na wyróżnienie - kwituje Jan Krzystyniak.
ZOBACZ WIDEO Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"