Krzysztof Buczkowski: Kiedyś myślałem, że tor w Grudziądzu nas upośledza (wywiad)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Krzysztof Buczkowski (z prawej) w rozmowie z Rafałem Lewickim (z lewej)
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Krzysztof Buczkowski (z prawej) w rozmowie z Rafałem Lewickim (z lewej)

- Artiom Łaguta pokazał mi, że można być zawodnikiem GKM-u i jeździć skutecznie na wyjazdach. Dla mnie to jest bodziec. Chcę być mocnym ogniwem drużyny, która ma w tym roku walczyć o play-off - mówi Krzysztof Buczkowski.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Dotąd GKM był zespołem walczącym o utrzymanie. Po przyjściu Przemysława Pawlickiego działacze mówią, że budżet jest napięty i przydałoby się zrobić dobry wynik. Jest parcie na sukces?

Krzysztof Buczkowski, żużlowiec MRGARDEN GKM Grudziądz i reprezentacji Polski: Tak i to jest dobre. Dotąd mieliśmy przeświadczenie, że będzie ok, jak się utrzymamy, jak będziemy na bezpiecznym miejscu w środku tabeli. Po głowie nam chodziło, że jak będziemy wygrywać u siebie, to wszyscy będą zadowoleni. Cieszę się, że podejście się zmieniło. Możemy być zadowoleni, że nasze prośby i rady odniosły skutek. Mówię rady, bo zarząd delikatnie nad podpytywał.

O to, co zrobić, czy kogo wziąć?

Nie było podanych konkretnych nazwisk do wzięcia. Bardziej chodziło o koncepcję. Wyszło, że najlepszą będzie trzech polskich seniorów i dwóch zawodników zagranicznych, czyli Artiom Łaguta i Antonio Lindbaeck. Było więc oczywiste, że prezesi będą szukali dobrego Polaka, który może zagwarantować solidną zdobycz. Padło na Przemka Pawlickiego. Nie wiem, czy to były ciężkie rozmowy, ale działacze wykonali kawał dobrej roboty. Zresztą podobnie jak wcześniej, bo ludzie GKM-u wkładają wiele serca, w to co robią. Poświęcają swój czas. To widać, bo ten klub rośnie. Teraz powstaje nowa wieżyczka, trybuny na prostej, ciągle coś się dzieje. Do tego trzeba dołożyć wynik, a my w zespole wiemy, jaki jest cel.

Jaki?

Jest wyraźnie powiedziane, że jedziemy o pierwszą czwórkę. Na prezentacji zespołu cztery razy padało to pytanie i wszyscy odpowiadali na nie tak samo. Wbiliśmy to sobie do głowy.

To będzie nerwowo, bo jednak cel i to nie byle jaki, to presja wyniku.

I dobrze, że jest taki bodziec. To jest moim zdaniem coś, co wyzwoli w nas pozytywne emocje. Najważniejsze, żeby nie było stagnacji. W pewnym momencie bazowaliśmy na meczach u siebie. W jednym sezonie wykonaliśmy plan w stu procentach i otarliśmy się o play-off. Jednak nie da się bazować wyłącznie na domowym torze. Trzeba też przywozić coś z wyjazdów. Nie kojarzę, żeby w play-off jechała jakaś drużyna, która wygrywałaby wyłącznie u siebie.

Domowy tor też jest jednak ważny. Jaki on będzie w tym sezonie? Coś się zmieni?

To nie jest ważne, jaki będzie. Zresztą każdy wie, jaki on będzie i nie ma się co o tym rozpisywać. Nie będzie zmieniony. Będzie podobny do tego, jaki był. Trener pilnuje, żeby zostało tak, jak jest. Może kiedyś coś się z grudziądzkim torem zmieni, ale na pewno nie w najbliższym czasie.

ZOBACZ WIDEO Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"

Pamiętam, że kiedyś Rafał Okoniewski mówił mi, że jazda na twardym torze w Grudziądzu powoduje, że później ciężko odnaleźć się na wyjazdach. Jak tu znaleźć złoty środek?

Kiedyś też myślałem, że grudziądzki to upośledza nas jako zawodników, że jest twardy i przez to gubimy się na wyjazdach. Jednak w sezonie 2017 Artiom Łaguta udowodnił, że tak nie musi być, bo zrobił trzecią średnią w PGE Ekstralidze na koniec sezonu. Dla mnie to jest bodziec. Artiom pokazał, że można jednak zrobić więcej na innych torach, choć ten domowy jest twardy. Wszystko zależy od tego, jak to sobie wyjaśnimy i poukładamy w głowie. Zresztą, już w ubiegłym roku nasze wyjazdy były lepsze. Tak czy inaczej, wysoko stawiam sobie poprzeczkę. Chcę, żeby dzięki mojej postawie drużyna była silniejsza.

À propos grudziądzkiego toru pamiętam, że Matej Zagar mówił, że on jest dla dziadków. Ja bym się jednak z nim nie zgodził. Jednak jest sztuką umieć dobrze jeździć w Grudziądzu.

Każdy tor ma swoją specyfikę. Jeśli zawodnik wie, że jest twardo i weźmie odpowiednie silniki, a potem je dobrze przygotuje i dopasuje, to zrobi wynik. Uważam jednak, że nie ma się co rozwodzić nad tym, czy twardo, czy nie. Nie ma co narzekać, trzeba jechać wszędzie.

Na prezentacji drużyny przemówił do was Tomasz Gollob.

Chcę powiedzieć, że dobrze się stało, że w tej całej złej sytuacji znaleźli się ludzie, który tak mocno i hojnie wsparli Tomka. Czytam, że władze miasta i szpitala w Grudziądzu zaangażowały się w sprawę, że pan Zbyszek Fiałkowski z rady nadzorczej GKM koordynuje akcję Chiny, gdzie leczy się Tomek, i ja to doceniam. On już nie jest naszym zawodnikiem, a jednak ludzie go nie zostawili. Z drugiej strony fajnie, że on pamięta o nas i o trenerze. Pod jego adresem powiedział wiele ciepłych słów i to na pewno będzie dla Roberta Kempińskiego bodziec. On dostał taką rekomendację od Golloba, jaką chciałby dostać każdy z nas. Swoją drogą, to trener jest specyficzny w swoich wywiadach i podejściu. Każdemu stara się pomóc, żyje tym wszystkim. Wiele lat był zawodnikiem GKM-u, zależy mu podwójnie.

Co z pana parkiem maszyn. Dalej będzie dwójka Johns, Kowalski?

To zostaje bez zmian, choć może będę kładł większy nacisk na silniki od pana Rysia Kowalskiego, bo to mi zagrało rok temu. Czułem się na tym sprzęcie komfortowo. Jednak Peter Johns, ale i też Flemming Graversen również będę. Nie można się zamykać.

Ubiegły rok był zwariowany. Wystarczyła zmiana pogody i cały tunerski układ sił przewracał się do góry nogami.

Tak było, więc trzeba uważać. W sprzęcie jest też szereg zmian, które szybko następują. Ten rynek rozwija się szybko, bardzo intensywnie, więc na stagnację nie można sobie pozwolić. Trzeba próbować. Dobre silniki plus wiara w siebie, to jest baza dla dobrego wyniku. Trzeba też dobrze przepracować okres przygotowawczy. Nawet jak człowiek ma dosyć, to trzeba wykrzesać z siebie dodatkowe siły. Ja jestem zdania, że jak zimą człowiek da z siebie wszystko, to w sezonie przyjdą efekty.

Źródło artykułu: