Australijczyk na początek złożył wizytę paniom z firmy Tom-Druk, która jest ważnym sponsorem łódzkiego klubu. Zrobił duże wrażenie i dostał sporo pytań - o ostatni występ w mistrzostwach Australii, początki kariery, a nawet ulubione polskie potrawy. Później żużlowiec odwiedził dziesięć fanek Orła. Każdej z nich wręczył piękny bukiet kwiatów i złożył życzenia. - W Australii nie mamy Dnia Kobiet, ale też lubimy je obdarowywać. Kupujemy wiele kwiatów, czasami także czekoladki i biżuterię - mówił żużlowiec.
Witold Skrzydlewski był bardzo zadowolony ze swojego zawodnika. Przyznał, że Tungate sprawdził się jako dostawca i dodał, że kangury są najwidoczniej bardzo pracowite. Australijczyk na koniec dnia został zapytany, czy chciałby na stałe pracować u prezesa. - Było naprawdę fajnie, ale jednak nie widziałbym się w tej roli na co dzień - stwierdził.
- Przyznam jednak, że prezes prowadzi bardzo ważną działalność. Kwiaty w przypadku pań naprawdę się sprawdzają. Jakie są najlepsze? Chyba wybrałbym róże. To dobry sposób, żeby zdobyć kobietę, a czasami także jedyny ratunek, kiedy facet wpadnie w kłopoty i musi szybko coś naprawić - podsumował Australijczyk.
Rohan Tungate nie jest pierwszym zawodnikiem Orła, któremu Witold Skrzydlewski pokazał, jak wygląda praca w kwiaciarni. W przeszłości szef Orła do roli sprzedawców zaangażował Roberta Miśkowiaka i Jakuba Jamroga. Jeszcze wcześniej Damian Adamczak w dniu Wszystkich Świętych sprzedawał kwiaty przed jednym z cmentarzy. To był test dla żużlowca. Przeszedł go pozytywnie i dostał angaż w klubie.
ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"
Widać, że koleś doświadczony życiowo Czytaj całość