Josef Franc (KSM Krosno): Wróciłem do polskiej ligi, jeśli dobrze pamiętam to po siedmiu latach. Przez ten czas liga zrobiła się bardzo silna. Trochę walczyłem z torem, bo był bardzo wymagający. Pojechałem w dwóch biegach. Dwa z nich były w miarę dobre, w dwóch byłem za wolny. Będę się starał, żeby na następny mecz te motory były jeszcze szybsze. Myślałem już wcześniej o powrocie do Polski, ale ta liga jest chyba zbyt agresywna. Mam już trzydzieści lat i potrzebuję kilku meczów, żeby się rozjeździć.
Jan Jaros (KSM Krosno): Nie pojechałem tak źle, ale miałem dwa zera. Z tych dwóch biegów oczywiście nie jestem zadowolony. Nie miałem dobrych startów. Mam nadzieję, że następny mecz w Łodzi będzie dużo lepszy, bo polubiłem ten tor. Nawet pomimo tego, że jest taki dziurawy. Próbowałem innych ustawień motoru, bo w poprzednim spotkaniu tor był bardziej śliski niż ten w Łodzi.
Roman Chromik (KSM Krosno): Nic mi nie pasowało. Nie chciało mi się jakoś jeździć. Może za gorąco. Bardzo walczyłem z motocyklem i z torem niż czerpałem przyjemność z jazdy. Tor był troszeczkę dziurawy, a do tego bardzo twardy i suchy. Ciężko mi było jechać.
Bartosz Kasprowiak (KSM Krosno): Można powiedzieć, że osiem punktów to na wyjeździe nie najgorzej, ale nie jestem zadowolony ze swojej jazdy. Popełniałem dużo błędów na trasie. Jest to wynik mojego braku jazdy, tego, że nie startuję w każdym meczu. Więcej jazdy i na pewno będzie ona stabilniejsza. Wtedy to co wywalczę na pierwszym łuku będę dowoził do mety. Na chwilę obecną nie narzekam na sprzęt. Troszeczkę drugi motocykl coś nie spisuje się tak jakbym chciał. Muszę coś w nim zmienić. Mam nadzieję, że klub wystawi mnie do kolejnych zawodów. Wreszcie zacznie się to koło kręcić, przede wszystkim zaczną jakieś pieniądze spływać i będzie za co robić te zmiany w silnikach. Wydaje mi się, że w Krośnie jest wszystko w porządku. Są młodzi, normalni działacze. Jest płynność finansowa. Wszystko jest poukładane tak jak należy i nic, tylko jechać.
Maciej Piaszczyński (Orzeł Łódź): Nie jestem zadowolony, bo w ostatnim biegu zatarł mi się silnik. Miałem jeden punkt i walczyłem, żeby wyprzedzić chyba Chromika. Z okrążenia na okrążenie motor mi siadał. Przed zawodami miałem ten silnik zrobiony. Pociągnął trochę kurzu i się zatarł. Trochę jestem załamany, że tak się stało. Uciekły mi punkty, bo myślę, że na pewno bym go wyprzedził. Byłem już prawie przed nim. W jednym biegu nie potrzebnie odszedłem od krawężnika, miałem jeden punkt a mogliśmy ze Stasiem przyjechać na 5:1.
Freddie Eriksson (Orzeł Łódź): Poszło fatalnie. Jestem chory, mam wysoką gorączkę. Na dodatek rozpadł mi się jeden silnik. Przed tym długim równaniem toru było za sucho. Potem zrobiło się jedno wielkie błoto i jechało się ciężko. Zdecydowanie nie był to mój dzień. Następnym razem będzie lepiej, bo gorzej już być nie może. Mogę to obiecać.
Simon Gustafsson (Orzeł Łódź): Pojechałem bardzo dobrze, dzień przed meczem też miałem dobry występ, tyle że w Szwecji. To był dla mnie bardzo udany weekend. Dostałem się do dalszego etapu zawodów, które oczywiście chcę wygrać. To będzie mój rodzinny tor i jestem pełen optymizmu. Na pewno dam z siebie sto procent i spróbuję wygrać. W tym meczu pierwszy raz pojechałem w Łodzi w biegu ze swoim ojcem i to było świetne uczucie.
Stanisław Burza (Orzeł Łódź): Najpierw Schultz upadł i nie jest w stanie pojechać w następnych biegach. Potem wywrócił się Sajfutdinow. Na szczęście reszta drużyny pojechała w miarę równo. Mój pierwszy start był słaby, bo miałem za mocno skręcone sprzęgło i motor mnie podniósł bardzo wysoko. Na wyjściu zdążyłem dojechać, ale tor w początkowej fazie zawodów nie nadawał się do walki. Dwa biegi były takie, że odbiłem się od płotu a w jednym przejechałem około 30 metrów tylnym kołem po bandzie. Myślałem, że bieg się właśnie tam kończy. Ale pilnowałem motocykla, leżałem na kierownicy i udało mi się wyjechać z wirażu. Tego oczekuje od nas publika - walki i zaangażowania.