Gnieźnianie nie mieli argumentów, aby skutecznie przeciwstawić się silnej tego dnia drużynie z Lublina. Skuteczną walkę nawiązywał Adrian Gała, a pozostali zawodnicy mieli przebłyski dobrej jazdy.
- Takie ustawienie nie zdało egzaminu. Mirek Jabłoński jechał z trudnego numeru. Liczyłem na tę parę, ale zarówno Marcin Nowak i Mirek pojechali poniżej oczekiwań, przede wszystkim swoich własnych, bo oczekiwania można mieć różne. Zmierzyliśmy się z mocną i wyrównaną drużyną. Ta porażka to zimny prysznic dla nas i dla tych, którzy stawiali nas w nie wiadomo jakiej roli - oceniał po zawodach menadżer Car Gwarant Startu Gniezno, Rafael Wojciechowski.
Kierujący drużyną Startu miał w trakcie spotkania twardy orzech do zgryzienia. Nie było bowiem zawodnika, poza Gałą, który mógł ożywić zespół i zniwelować straty. Gnieźnianie mogli stosować rezerwę taktyczną od piątego biegu, a pojawiła się ona dopiero w trzynastym.
- Wszyscy zawodnicy oprócz Adriana Gały jechali w kratkę, tak więc ciężko było wskazać zawodnika do zastąpienia. Na początku wydawało mi się, że najsłabszy jest Jurica, a w pewnym momencie Marcin. Chciałem mu dać szansę z czwartego pola, które było najlepsze. Czekałem na drugiego zawodnika, który zapunktuje. Okazało się, że nadal nie trafiłem, bo wycofałem Edę (Eduarda Krcmara), który w następnym biegu zrobił trójkę - tłumaczył swoje decyzje Wojciechowski.
Manewr taktyczny spalił jednak na panewce, bo w wyścigu trzynastym goście zamiast odrobić kilka punktów, stracili. Lekkomyślnie zachował się Adrian Gała, który zastąpił wówczas Eduarda Krcmara. Lider Startu próbował walczyć na dystansie, ale przeszarżował.
- Mam wrażenie, że Adrian zbyt szybko podpalił się i w nieprzemyślany sposób próbował minąć rywala, za bardzo poniosła go fantazja. Popełnił błąd i źle to rozegrał na jednym z łuków - stwierdził menadżer Startu Gniezno.
ZOBACZ WIDEO Motocykl żużlowy podczas meczu
1-Jabłoń
2-Berntzon
3-Gała
4-Krcmar
5-Pavlivcic
6-Bogdanowicz
7-Krakowiak
Nilsona bym też wstawił ale nie wiem gdzie