Turnieje Nice Cup to dla młodych zawodników świetna okazja do tego, by nabierać doświadczenia, a także poznawać nowe tory. W środę zawody te odbyły się w Gnieźnie, a dla kilku zawodników była to pierwsza okazja do jazdy na obiekcie Startu. W pierwszej rundzie Nice Cup, zwyciężył jeden z najbardziej doświadczonych uczestników imprezy, Tomasz Orwat. - Nie jestem do końca zadowolony, bo do zdobycia było dziewiętnaście punktów. Trzy punkty mi uciekły - mówi Orwat. - Dwukrotnie przegrałem z Przemysławem Gierą i raz z Denisem Zielińskim. Trochę jestem na siebie zły, ponieważ w wyścigu siódmym czułem się szybszy od Przemka. Niestety, za długo atakowałem go po dużej, zamiast próbować od początku przycinki do małej. To moje pierwsze zwycięstwo w karierze. Oby były kolejne. Na razie nie zamierzam się tym ekscytować za bardzo - przyznał.
- Teraz najważniejszy jest dla mnie mecz ligowy w Rawiczu, do którego muszę przygotować motocykle. Mam nadzieję, że moje GM-y będą tak dobrze dopasowane, jak Jawa, na której ścigałem się w Nice Cup. Chciałbym osiągnąć może nie taki sam rezultat jak dziś, ale jak będzie punkt mniej, też będę zadowolony (śmiech zawodnika) - dodał osiemnastolatek.
Podczas pierwszej rundy młodzieżowego cyklu Nice Cup w Gnieźnie, wszyscy zawodnicy startowali na dostarczonych przez organizatorów jednakowych silnikach Jawy. - Miałem okazję wypróbować silników Jawy w ubiegłym roku. Jestem zatem bogatszy o to doświadczenie od kolegów, którzy jechali na tych silnikach po raz pierwszy. Różnica pomiędzy silnikiem Jawy a GM-em na którym startuję na co dzień jest ogromna. Te pierwsze są wolniejsze i są tak skonstruowane, że łagodniej się je prowadzi. Są bardziej elastyczne, czyli jeżeli popełni się błąd, to jest szansa na jego naprawienie. Zastosowanie mają też inne przełożenia. Zasady jazdy na żużlu są takie same i to jest główną ideą - stwierdził.
Turniej w pierwszej stolicy Polski przebiegał bez większych problemów, choć odnotowano kilka upadków. Kibice zgromadzeni na stadionie nie byli świadkami porywającego widowiska. Mijanki na torze można było policzyć na palcach jednej ręki. - Tor był bardzo dobrze przygotowany do walki. Udało mi się stworzyć kilka sytuacji do walki i przeprowadzenia ataku na wyższą lokatę, choć nie zawsze okazywały się one skuteczne. Uważam, że raczej dobór zawodników z różnym doświadczeniem był wynikiem zbyt małej ilości mijanek na torze - ocenił wychowanek klubu znad Brdy.
Zawodnik Polonii Bydgoszcz zdaje sobie sprawę, że czeka go jeszcze sporo pracy nad swoją dyspozycją. - Muszę ustabilizować formę, ponieważ na razie jadę "w kratkę". Mecz w Opolu całkiem przyzwoity, chociaż muszę przyznać, że dopisywało mi sporo szczęścia, które potrafiłem wykorzystać. Półfinał Brązowego Kasku w Rybniku totalnie nie ułożył się po mojej myśli przez moje błędy oraz usterkę sprzęgła, z którą częściowo zmagałem się także, podczas zawodów Nice Cup w Gnieźnie. Z matematyki wynika zatem, że na sobotni mecz w Rawiczu muszę zmobilizować się podwójnie. W ciemno wziąłbym o jedno "oczko" mniej, niż zdobyłem w środowych zmaganiach, czyli piętnaście punktów - zakończył Orwat.
ZOBACZ WIDEO Oficjalne promo 2018 PZM Warsaw FIM SGP of Poland