Rafał Dobrucki wierzył w Andrzeja Lebiediewa. Gleb Czugunow musi poczekać

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew

Andrzej Lebiediew miał słabe wejście w sezon, ale Rafał Dobrucki nie myślał o zastąpieniu Łotysza Glebem Czugunowem. - Za chwilę trzeba będzie się jednak zmierzyć z tym tematem - przyznaje wprost menedżer Betard Sparty Wrocław.

Po meczach z Fogo Unią Leszno oraz Get Well Toruń kibice i działacze Betard Sparty Wrocław mogli mieć sporo zastrzeżeń do postawy Andrzeja Lebiediewa, który nie zachwycał ani swoją jazdą, ani zdobyczami punktowymi.

Menedżer Rafał Dobrucki ma jednak spore pole manewru. W tym roku szansy w meczu ligowym nie otrzymał jeszcze Gleb Czugunow. Po meczu z Cash Broker Stalą Gorzów, w którym Lebiediew zdobył 8 punktów, Dobrucki zdradził, że nie myślał o odstawieniu Łotysza na ławkę.

- Koncentrowałem się na Andrzeju. Gleb jest przyszłościowym zawodnikiem, ale doświadczenie Lebiediewa przeważa szalę. Za chwilę trzeba będzie się jednak zmierzyć z tym tematem - powiedział.

Lebiediew starał się jednak nie myśleć o tym, że może zostać odsunięty od składu na rzecz Czugunowa. - Nie myślę o tym, że ktoś mnie może zastąpić. Jeździmy na treningach i każdy widzi kogo, na co stać. Koncentruję się na sobie. Nie nakładam na siebie presji, że nie pojadę w meczu. Szykuję się do każdego spotkania i zawsze jestem pewien siebie. Szkoda, że potem pod taśmę nie zawsze jestem tak samo pewny, ale to muszę poprawić - zadeklarował żużlowiec Betard Sparty.

Zawodnik z Łotwy po niedzielnych zawodach przyznał, że na jego słabsze występy złożyły się problemy mentalne i sprzętowe. - Jak nie jedzie sprzęt, to też gaśnie się mentalnie. Człowiek zaczyna nakładać presję sam na siebie. Głowa potem jest zabita myślami, nie jesteś pewien sprzętu, nie jesteś pewien swojej formy. Dlatego pracujemy. Czekam na start ligi szwedzkiej. Wtedy będzie normalny tryb startów, po dwie imprezy w tygodniu. Gdy powygrywam kilka wyścigów, to nabiorę pewności siebie - zapewnił.

Z kolei Dobrucki jest przekonany, że 23-latek wskoczy teraz na odpowiedni poziom i w kolejnych meczach będzie zdobywać cenne punkty dla Betard Sparty. - Meczem ze Stalą Gorzów Andrzej dał znak, że będzie walczyć. Jest przygotowany na PGE Ekstraligę. Cieszę się, że praca, która została wykonana w ostatnim czasie, dała efekt. Bo Andrzej miał błędy i ze sprzętem, i ze samym sobą, a to się udało wyprostować - stwierdził menedżer klubu ze stolicy Dolnego Śląska.

Wybawieniem dla Lebiediewa okazał się tuner Ryszard Kowalski. Po kiepskim wejściu w sezon, łotewski żużlowiec odstawił do niego swoje silniki na serwis. - Dziękuję Ryszardowi Kowalskiemu. Po meczu w Toruniu wysłałem do niego sprzęt, zajął się nim, zrobił korekty. Wróciłem do Wrocławia w środę na treningi i od razu było czuć i widać różnicę. Zmieniło się wszystko. Pod tyłkiem czułem, że to niesie. Te silniki będą zdobywać punkty - zadeklarował Lebiediew.

Tymczasem Dobrucki ma już przed sobą nowe wyzwanie. Po tym jak udało mu się odbudować formę u Lebiediewa, to samo musi zrobić z Vaclavem Milikiem. Czech nie zachwycił w dwóch ostatnich spotkaniach. - Można się przyczepić do występu Vaclava Milika, że znów miał problemy. Podobnie było w Toruniu, dlatego dostał czwarty wyścig. Na przełamanie i podbudowanie się. Mogliśmy sobie na to pozwolić, bo mieliśmy sporą przewagę. Bo punktów Milika potrzebujemy - podsumował menedżer wrocławskiej Betard Sparty.

ZOBACZ WIDEO Motocykl żużlowy podczas meczu

Komentarze (0)