Poparzona ręka Mirosława Jabłońskiego. Kapitan Startu odniósł się do feralnego biegu (wywiad)

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Mirosław Jabłoński
WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Mirosław Jabłoński
zdjęcie autora artykułu

W szóstej odsłonie meczu Car Gwarant Start - Orzeł Łódź (58:31) Mirosław Jabłoński uczestniczył w groźnym incydencie. Kapitan Startu zderzył się z motocyklem Maksymiliana Bogdanowicza. Po spotkaniu zapytaliśmy go o tę sytuację.

[b]

Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Można powiedzieć, że skompromitowaliście Orła Łódź. Jak pan oceni ten mecz w swoim wykonaniu?[/b]

Mirosław Jabłoński, żużlowiec Car Gwarant Startu Gniezno: Do momentu "bliskiego spotkania" z Maksem (Maksymilianem Bogdanowiczem - dop. red.) było super. Później doszło tyle dekoncentrujących i przeszkadzających czynników, że ten wynik, który osiągnąłem, jest rewelacyjny.

O jakich czynnikach mówimy?

To, co widziałeś - upadek.

Tak, tak, ale jakie czynniki wpłynęły na pańską postawę w dalszej części spotkania?

To chyba wie tylko ten, kto przeżyje taki upadek i zobaczy przy takiej prędkości stojącą przeszkodę. Ostatnią rzeczą, jakiej bym się spodziewał, było to, że ktoś tam stoi. W głowie trochę zostało. Do tego jedna ręka obita, druga poparzona... Motocykl pokiereszowany. Potem skakaliśmy z motocyklami, żeby spróbować tamten sprzęt zreanimować. Wyszło tak, że pojechała cała drużyna, a ja ze swojego wyniku jestem, można powiedzieć, dumny.

Wrócę jeszcze do tej sytuacji z Maksymilianem Bogdanowiczem. Chyba zobaczył go pan w ostatniej chwili. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby nie skontrował pan motocykla.

Nie wiem, nie chcę pomyśleć, co by się stało. Wchodziłem za Norbiego (Norberta Kościucha - dop. red.) i chciałem robić nożyce. On puścił gaz, bo zobaczył czerwone światła i chorągiewkę pokazywaną przez wirażowego. Ja niestety tego nie dostrzegłem. Jedyne, co mi przyszło do głowy, to ostra kontra, żeby wyhamować prędkość. Może mogłem położyć motocykl - nie wiem. Na szczęście stało się tak, jak się stało. Obydwaj jesteśmy cali i zdrowi.

Chyba sędzia spóźnił się z włączeniem czerwonych świateł. Uczynił to bardzo późno.

Nie sądzę, mylisz się. Z tego, co mi mówili mechanicy, pierwszy ruch Maksa był bardzo dobry. Podniósł się z motocyklem i ruszył. W momencie, gdy sędzia zobaczył, że się podniósł, kontynuował bieg. Niestety, jego sprzęt nie był zdolny do przesunięcia. Kiedy arbiter to zobaczył, przerwał wyścig. Winy sędziego generalnie nie ma, bo chyba zrobiłbym tak samo.

Menadżer Rafael Wojciechowski mówił akurat o błędzie sędziego. Zostawmy jednak już tę sytuację. Zapytam jednak, czy arbiter nie powinien wcześniej włączać czerwonych świateł? Zapobiegawczo. Może w regulaminie powinien znaleźć się stosowny zapis?

A po co?

Żeby takie sytuacje się nie zdarzały.

A ile takich sytuacji było?

Niestety, może być jedna, ale tragiczna w skutkach...

Tak, ale to jest sytuacja z gatunku "raz na ruski rok". Nie można wrzucać wszystkiego do jednego kotła. Za moment będziemy mieli przerwania wyścigów, bo ktoś się za wolno zbierał i będą wymuszenia. Kij ma dwa końce. Ja, po relacji obiektywnych osób, sądzę, że sędzia nie popełnił błędu. Sam jeszcze przejrzę zapis wideo. Jeżeli było tak, jak opowiadali, że Maks się podniósł, to również bym kontynuował bieg. Kiedy arbiter zobaczył, że Maks nie może przepchnąć motocykla, to wtedy przerwał wyścig. Byliśmy wtedy na prostej, a wirażowy wyskoczył z chorągiewką, tylko, że to już było na wejściu w łuk. Trudno, wydarzenie losowe. Na szczęście jesteśmy cali.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po leszczyńsku

Źródło artykułu:
Czy Mirosław Jabłoński będzie mocnym ogniwem Car Gwarant Startu do końca sezonu?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (7)
avatar
PRZEM 312
7.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Bardzo mądrze Mirek ocenił tą sytuację Zgadzam się z nim w 100 %  
avatar
FILEMON
6.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No szacun dla Mirka, że nie zwala winy na sędziego. Jestem pod wrażeniem.  
мυrgraвιa
6.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mireczku z Wielkim Lublinem jedziecie dopiero w sierpniu, mam nadzieję że ręką się zagoi i nie będzie wymowek.  
Fanatyk Speedway
6.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Właśnie dla takich wychowanków jak Mirek i Adrian co zostawiają serducho na torze warto chodzić na szlakę na W 25,co z przyjemnością czynię od ponad 4O lat.Brawo Start za zbudowanie tak młodej Czytaj całość
avatar
Malowany
6.05.2018
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
brawo mirek jestes jednym z tych ktorzy dali by sie pokroic za nasz przenajswietszy sks podobnie jak tacy fanatycy jak ja amon czy nightmare albo qzniapl