- Nigdy w czteroletniej historii GP na PGE Narodowym nie sprzedaliśmy tylu biletów - dodaje. W sobotę największe wydarzenie żużlowe na świecie 2018 roku.
Tylko Cardiff może się równać z GP w Warszawie. W Walii regularnie zawody ogląda 40 tysięcy kibiców, a w Warszawie jest to liczba ponad 50 tysięcy fanów. Żaden inny turniej żużlowy na świecie nie przyciąga więcej widzów. - W tym roku będziemy mieli absolutnie rekordową frekwencję - mówi Andrzej Witkowski. - Widzów będzie nawet więcej niż podczas pierwszej rundy cztery lata temu. Zbliżymy się do liczby 54-55 tysięcy. To piękny wynik i zwycięstwo żużla jako dyscypliny w Polsce.
Sobotni turniej w Warszawie otworzy dziesięciorundowy cykl GP 2018. - Pierwsza i ostatnia runda odbędą się w Polsce i wierzę, że wykorzystają to nasi reprezentanci. Kibice oczekują jednego, tytułu mistrza świata. Polaków stać na to. Mamy świetny młodych zawodników, których czas już nadszedł, ale brakuje kropki nad i w postaci złota - podkreślił Witkowski.
GP w Warszawie odbędzie się po raz czwarty, ale jeszcze nigdy nie wygrał go reprezentant Polski. - Wierzę, że teraz doczekamy się Mazurka Dąbrowskiego - przyznaje Witkowski. - Zawsze o tym marzyłem, aby nasz hymn usłyszało tylu kibiców żużla. To byłoby ukoronowanie wszystkiego co związane z turniejem w Warszawie. Jestem przekonany, że zawody będą interesujące. Przez te wszystkie lata brakuje jednego, tylko sukcesu Polaka - dodaje.
Grand Prix na PGE Narodowym to dziecko właśnie Andrzeja Witkowskiego, który jeszcze jako prezes PZM przez długi okres zabiegał o to, aby Grand Prix trafiło w to miejsce. Po czterech latach można powiedzieć, że było warto.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik: Grand Prix na PGE Narodowym jest najlepsze w sezonie