Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Czy wróciła moda na preparowanie torów? W Lesznie, Zielonej Górze i Gorzowie rzeczywiście niebezpieczne?
[b][tag=2622]
Jacek Gajewski[/tag], były menedżer Get Well Toruń:[/b] Na pewno jest daleko do tego, co było kiedyś, jeszcze zanim wprowadzono komisarzy torów i zmodyfikowano regulaminy. Tory nie są jakieś strasznie niebezpieczne, ale są pewne odstępstwa i rzeczywiście widać je w trzech ośrodkach.
Na czym polegają te odstępstwa?
W Lesznie, Zielonej Górze i Gorzowie jest przyczepniej z dużą ilością luźnego materiału. To powoduje, że mamy zabijanie widowiska. Brakuje ścigania, bo wszystko rozgrywa się na starcie lub pierwszym łuku. Mijanki wynikają z problemów z płynną jazdą.
Powinny być kary za takie tory jakie mamy ostatnio w Lesznie, Zielonej Górze czy Gorzowie?
Kary byłyby zbyt drastycznym ruchem. Tory to złożony temat. Często jest tak, że przed zawodami wszystko wygląda w porządku, a dopiero później są kłopoty, bo wszystko zaczyna się rozwalać. Najwięcej kontrowersji mieliśmy ostatnio wokół meczu Fogo Unia - Włókniarz. Na wyjściu z drugiego łuku zawodnicy mieli sporo problemów. Doszło przecież do poważnego karambolu z udziałem Musialaka i Pawlickiego.
To była wina nawierzchni?
W mojej ocenie warunki miały na to duży wpływ. Ktoś może powiedzieć, że zawodnicy mogli jechać inaczej i omijać te miejsca, ale czy o to nam chodzi? Żużlowcy powinni czuć się pewnie na całej szerokości toru. Znamienne jest to, że mówimy o młodych, ale już doświadczonych zawodnikach, którzy tor w Lesznie znają jak własną kieszeń.
Fogo Unia jednak wysoko wygrała, a wiadomo, że cel uświęca środki.
W Lesznie jest świetna drużyna, a takie przygotowanie toru nie tylko zabija widowisko, ale robi także krzywdę kilku chłopakom. Kubera, Smektała i Kurtz często radzą sobie lepiej na wyjazdach niż w Lesznie. Fogo Unia ma zawodników, którzy potrafią się świetnie ścigać. Jest Kołodziej, Pawlicki, Sajfutdinow czy nawet Hampel. To naprawdę ogromny potencjał jeździecki. Przy takiej ekipie nie trzeba sprowadzać ścigania do startu, pierwszego łuku czy czekania na błędy rywali. Dziwię się trochę Piotrowi Baranowi. To, co obecnie robi, przypomina mi taki stary wrocławski styl.
A sędziowie i komisarze? Jak powinni się zachować, kiedy zastają takie tory?
W tym gronie jest grupa ludzi, którzy mają już doświadczenie i znają tory. Nie ma jednak reguły, co należy zrobić w danej sytuacji. Każda nawierzchnia zachowuje się inaczej. Ważne są takie czynniki jak pogoda czy godzina rozegrania meczu. To wszystko należy brać pod uwagę. Nikt nie zna lepiej specyfiki własnego toru niż gospodarz. Komisarz pojawia się na nim raz, czy dwa razy w roku.
Są jednak procedury, których komisarze mają przestrzegać.
Procedury wszystkiego nie załatwią. Mam wrażenie, że niekiedy wprowadzają je ludzie, którzy na co dzień nie mają zbyt wiele do czynienia z torami. A jeśli chodzi o komisarzy, to wśród nich nie brakuje takich, którzy ingerują w tory tylko w jeden sposób.
Jaki?
Nakazują ubijanie, bo wtedy czują się niebezpiecznie. Zawsze mogą powiedzieć, że tor był równy, twardy i nic się nie działo. Niektórzy potrafią zrobić krok do tyłu, idą na kompromis, pozwalają gospodarzowi na przyczepniejszą nawierzchnię, a nagle w trakcie zawodów okazuje się, że luźnego materiału jest zbyt wiele.
Czy po ostatnich wydarzeniach powinno dojść do rozmów z komisarzami?
Spodziewam się czegoś innego. Rozmowy mogą być lub nie, ale wydaje mi się, że teraz każdy komisarz, który pojedzie do Leszna, Zielonej Góry lub Gorzowa, będzie kazał ubijać tor, żeby chronić własny tyłek. Drużynom przyjezdnym po ostatnich wydarzeniach może być z tego powodu łatwiej.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po leszczyńsku