Żużlowiec Motoru Lublin w ostatnich dwóch meczach zaprezentował się solidnie. W Daugavpils jego przełamanie pomogło drużynie wywieźć z Łotwy ważne dwa punkty, a w starciu przeciwko Wandzie Kraków nie odstawał od reszty zespołu. - To nie było 100 proc. w moim wykonaniu. Zrobiłem błąd w jednym z wyścigów, kiedy prowadziłem. Zmieniliśmy ustawienia przed tym wyścigiem. Motocykl był trochę za mocny i niewiele brakowało, a bym upadł. Trochę mnie to zdenerwowało. Teraz wiem, jaki błąd popełniliśmy i będę wiedział jak to wykorzystać następnym razem - komentował swój występ Sam Masters.
O tym, że jego forma pozostawiała wiele do życzenia było widać po pierwszych spotkaniach. Australijczyk prezentował się mizernie i nie przypominał zawodnika, który rok temu był w czołówce najlepszych żużlowców 2. Ligi Żużlowej. Jak wiadomo Masters w przerwie zimowej doznał złamania piszczela, a konsekwencje odczuwał do niedawna. - Złamałem nogę siedem tygodni przed moim wylotem z Australii. To nie był świetny moment, aby zacząć sezon po takiej kontuzji. Potem miałem problemy ze swoimi motocyklami. Widzę, że siła w mojej nodze powraca. Ostatni tydzień był dla mnie bardzo intensywny, jeździłem w Szwecji, Danii i w Anglii i zacząłem czuć się pewniej. To jeszcze nie jest 100 proc. moich możliwości, ale niewiele mi brakuje - stwierdził.
W Lublinie wiedzą, że dobra dyspozycja Mastersa jest niezbędna, aby zająć pierwsze miejsce w tabeli. Australijczyk, który w przeszłości notował dobre rezultaty w międzynarodowych zawodach dąży do poprawy w swojej jeździe. - Taki jest plan, aby stawać się jeszcze lepszym. Juniorem już nigdy nie będę, tak więc muszę mierzyć do czołówki. Rozmawiałem z Darkiem i Kubą w przerwie zimowej i przekonali mnie do startów w Lublinie, abym podjął się wyzwania, które stoi przede mną i tą drużyną. W dodatku z Robertem jesteśmy kolegami i tworzymy dobry duet na torze - zakończył Masters.
ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Speedway of Nations to szansa dla Rosjan