Andrzej Rusko: Sparta skazana na finał. Będziemy się bili z Unią o mistrza (wywiad)

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Sparta - Falubaz. Tai Woffinden kontra Patryk Dudek
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Sparta - Falubaz. Tai Woffinden kontra Patryk Dudek

- Unia już lepiej nie pojedzie, a my wciąż możemy być mocniejsi. I myślę, że jak przyjdzie końcówka sezonu, to będziemy się z Lesznem bić o mistrza - mówi Andrzej Rusko, prezes Sparty.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Rok temu miał pan ciche marzenie, żeby Sparta zdobyła tytuł mistrza Polski. O czym marzy pan teraz?

Andrzej Rusko, prezes WTS Betard Sparty Wrocław: Rok temu to nie było ciche marzenie, lecz realny plan. Złota nie zdobyliśmy przez gapiostwo, a szkoda, bo faktycznie marzyło mi się, żeby po powrocie na Nowy Olimpijski, w 25 roku istnienia WTS-u, wygrać ligę.

Powiedział pan przez gapiostwo. Co się kryje pod tym stwierdzeniem?

To, że choć w play-off mieliśmy pod górkę, bo trzy mecze jechaliśmy bez Maksyma Drabika, to jednak udało nam się awansować do finału. Złoty medal mieliśmy na tacy. Po dziesięciu biegach rewanżowego spotkania wypracowaliśmy przewagę i należało ją utrzymać. Troszkę się zagapiliśmy. Nie będę tego rozwijał. Dodam tylko, że żużel to gra błędów.

Czyli nie rozwinie pan terminu gapiostwo. A z tym marzeniem na 2018, to jak będzie?

Wrocław jest dużą metropolią, gdzie jest wiele atrakcji. Jak chcemy, żeby stadion był pełny, to drużyna musi walczyć o złoto. Możemy przegrać, ale po sportowej walce. Przede wszystkim musimy jednak przekonać kibiców, że zbudowaliśmy skład z realną szansą na tytuł i, że daliśmy z siebie wszystko. Moje marzenia się nie zmieniają.

Myśli pan, że uda się komuś, wam, zatrzymać leszczyński walec?

Unia jest bardzo mocna, bo to dobrze zbudowana drużyna. Teraz wszystko układa się tam idealnie, ale nie jest powiedziane, że tak samo będzie na koniec sezonu. Nie może się już powtórzyć historia z początku sezonu, kiedy brakowało kontuzjowanego Piotra Pawlickiego, bo wtedy ich sytuacja się skomplikuje. A jeśli chodzi o nas, to mamy rezerwy. Jeszcze Milik i Fricke nie są w optymalnej formie. Czekamy na Lebiediewa, może też Czugunowa. Unia już lepiej nie pojedzie, a my wciąż możemy być mocniejsi. I myślę, że jak przyjdzie końcówka sezonu, to będziemy się z leszczyńską drużyną bić o mistrza. Rozumiem, że kibice z Gorzowa, Torunia, Częstochowy czy Zielonej Góry mają inne zdanie, ale dla mnie wszystko wskazuje na to, że będzie rewanż za ubiegłoroczny finał.

Słodka zemsta?

Ja w tych kategoriach nie patrzę na sport.

Trener Marek Cieślak mówi, że kilka klubów preparuje tory, opowiada o orce. Na tej liście szkoleniowca są Unia Leszno, Stal i Falubaz. Pan nie boi się, że ktoś może wam zabrać marzenia, robiąc jakiś numer z torem?

Myśmy na żadnym z torów wymienionych przez Marka w tym roku nie jeździli, więc ciężko się odnieść. Inna sprawa, że Marek to doświadczony szkoleniowiec i wierzę, że wie, co mówi. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że gospodarz ma prawo robić tor pod siebie, ale musi być to tor jednakowy na całej długości i szerokości bez niebezpiecznych miejsc. Jednak nie boję się. Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada. Jeśli ktokolwiek preparuje tor bądź zamierza to robić, powinien się dwa razy zastanowić.

Rok temu źle mówiło się o wrocławskim torze?

Nie chcę do nikogo strzelać, ale dopiero w tym roku możemy przygotować tor tak, jak uważamy za słuszne. Rok temu wszystko robiliśmy pod dyktando i według wytycznych PZM. Związek chciał zdobyć wiedzę, co będzie się działo z torem przy określonej mieszance granitu i glinki. Dozowano nam możliwość dosypywania glinki. Robiliśmy to powoli. Dopiero po sezonie 2017 pozwolono nam dokończyć prace. Byliśmy królikiem doświadczalnym. Badania nad naszym torem pozwolą lepiej i szybciej skonstruować każdy kolejny nowy tor. PZM zyskał olbrzymią wiedzę, a cenę za to zapłacił Wrocław. Nie skarżę się, gdzieś trzeba było to zrobić.

Wrocław często był pierwszy. Robiliście pierwsze Grand Prix.

Pierwsze Grand Prix, DPŚ, a teraz pierwsze Speedway of Nations, czyli mistrzostwa świata par. Czytałem o wątpliwościach związanych z tym, czy są to mistrzostwa świata par, zwróciłem się w tej sprawie do BSI. Poprosiłem o potwierdzenie, jaka jest ranga tej imprezy. Odpowiedzieli, że są to mistrzostwa świata. Dla nas to spore wyzwanie, bo impreza potrwa dwa dni. Musimy przyjąć kibiców, gości i zabezpieczyć się na każdą ewentualność. Ktoś może się źle poczuć, zachorować, więc myślę, że na każde stanowisko musimy mieć zapasowego człowieka. Będziemy mieć nie tylko dwie maszyny startowe, jak to jest na Grand Prix w Warszawie, ale i rezerwowych ludzi na każde stanowisko.

Czytał pan, że Tai Woffinden za pięć lat kończy karierę. Jest liderem Sparty, więc rozumiem, że pan się zmartwił.

To nieporozumienie. On nie nosi się z takim zamiarem, a cytowana wypowiedź nie była autoryzowana. Tekst powstał na podstawie jego rozmowy z angielskimi kibicami. Z tego, co wiem, dopytywali Taia czy wróci do ligi angielskiej i tam wyszło jakieś nieporozumienie. Pytaliśmy go jednak o te słowa i on je zdementował.

Rok temu WTS świętował 25-lecie, ale teraz robicie galę z tej okazji. W tym czasie mieliście swoje chwile chwały, wprowadził pan też do żużla wielu sponsorów z górnej półki.

Wracając do historii, to byliśmy 3 lata z Polsatem, czternaście lat z Atlasem, a teraz jest Betard. W 2019 stuknie nam dziesięć lat współpracy. Mówimy o sponsorach tytularnych klubu, ale każdy sponsor i partner jest dla nas ważny. Myślę, że oni też są ze współpracy z nami zadowoleni. Ze sposobu, w jaki ich traktujemy. Z niektórymi kończyliśmy współpracę, ale to dlatego, że oni osiągnęli z nami wszystko. Fluktuacja wśród sponsorów Sparty jest niewielka. Chcę dodać, że wszystkich, także tych, których już nie ma w klubie, wspominam z sentymentem.

A sukcesy sportowe?

Sportowe wszyscy znają, długo musiałbym wymieniać. Może powiem o innych. Parę ich było. Największy jest taki, że żużel we Wrocławiu w ogóle istnieje. Kolejny sukces to rzesza wiernych kibiców, bo przecież to, co robimy, robimy dla nich. Bez nich nie miałoby to sensu. W pierwszej połowie lat 90-tych nasze mecze oglądało po 20 tysięcy fanów. Potem stopniowo ich traciliśmy, bo też nasz stadion ulegał degradacji, starzał się. Teraz jednak jeździmy na nowym Olimpijskim i znów mamy pełen stadion.

Czy obecny zespół można jakoś porównać do złotej drużyny z lat 90-tych?

Tamta zdobyła trzy tytuły mistrzowskie, ale tej niewiele brakuje. Od 4 lat jesteśmy w ścisłej czołówce. W 2015 zdobyliśmy wicemistrzostwo Polski, w 2016 awansowaliśmy do play-off mimo kontuzji Maksyma Drabika i dezercji Piotra Barona, który w decydującym momencie porzucił zawodników. W 2017 ponownie wicemistrzostwo, w tym roku też celujemy wysoko. O ostatecznym wyniku zdecydują, jak zawsze, detale. Dla mnie ważne są nie tylko sukcesy drużyny, ale i też naszych zawodników. Mamy kilku mistrzów świata juniorów, ale i seniorów, by wymienić Jasona Crumpa i Taia. Liczę, że teraz w końcu Maciek Janowski zrobi nam piękny prezent. On naprawdę dojrzał, żeby być mistrzem.

Trochę szkoda, że nie wygrał inauguracji Grand Prix w Warszawie.

Mam jednak nadzieję, że reprezentacja Polski wygra wrocławskie mistrzostwa świata par. To ważne, bo cokolwiek byśmy organizacyjnie nie zrobili, to nie będzie pełnego sukcesu, jeśli zabraknie tej wisienki na torcie. We Wrocławiu polski zawodnik Tomasz Gollob wygrał pierwsze Grand Prix, reprezentacja wygrała tutaj DPŚ, a rok temu także igrzyska The World Games. Zapisaliśmy się w historii. Nie zmienia to faktu, że trener Cieślak będzie miał najtwardszy orzech do zgryzienia.

ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta: Mierzymy w podium Speedway of Nations

Źródło artykułu: