Włókniarz pyta czy Get Well ma swojego komisarza na wyjazdy? 50, czy może tylko 5 okrążeń polewaczki

Włókniarz dziwi się, że Maciej Głód po raz trzeci w tym sezonie był komisarzem w wyjazdowym meczu Get Well. Ekstraliga tłumaczy, że to przypadek, na którym toruński klub nic nie zyskał, bo wszystkie wyjazdy przegrał.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Rune Holta i Jason Doyle WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Rune Holta i Jason Doyle

Gdyby pokazać kuchnię meczu forBET Włókniarz Częstochowa - Get Well Toruń (49:41), a zwłaszcza to, co działo się 5, 6 godzin przed spotkaniem, to mielibyśmy naprawdę niezły materiał. W związku z tym, że mecz miał status zagrożonego (prognozy miały wskazywać na to, że nad Częstochową mogą przejść burze), komisarz Maciej Głód zarządził ubijanie. Miejscowi przekonują, że przy okazji mocno jednak przesadził. Tak mocno, że kiedy o 14.00 została zdjęta procedura meczu zagrożonego, to nie było szansy, by cokolwiek zmienić.

Co z tego, że sędzia Paweł Słupski zgodził się tor podrapać, skoro nawierzchnia była tak zbita, że delikatne jej ruszenie i dolanie wody groziło, że utworzy się maź. Samo polewanie mogło z kolei sprawić, że zrobi się ślizgawica. Zresztą klub miał tylko godzinę na zrobienie czegokolwiek, bo o 15.00 (cztery godziny przed startem) trzeba było zdać tor. Uznano, że lepiej nic nie robić.

Włókniarz dziś twierdzi, że już w sobotę zabiegał o zdjęcie procedury meczu zagrożonego, bo miał w ręku dobre prognozy na niedzielę. Menedżer Michał Finfa miał złożyć oficjalny wniosek, ale nic nie wskórał. W niedzielę częstochowianie naliczyli, że polewaczka ubijająca tor zrobiła 50 okrążeń. Komisarz Głód miał twierdzić, że tylko pięć.

Zdaniem Włókniarza, praca komisarza doprowadziła do tego, że widowisko straciło na atrakcyjności (było dobre, ale mogło być lepsze), a na zewnętrznej była tylko jedna ścieżka do wyprzedzania. Większe niż zwykle znaczenie odgrywał moment startowy. - To nie był częstochowski tor, bo normalnie przygotowany ma większy potencjał w zakresie ścieżek - przyznaje Robert Wardzała, były żużlowiec i ekspert nSport+, który komentował spotkanie. - Nie wiem, co się stało. Może to pogoda, bo jak wysiadłem z auta, to duchota była jak w Miami.

- Zewnętrzna część toru nie nosiła, tak jak zwykle - komentuje Wardzała. - Nawierzchnia za mało się skrobała, za mało było wody. Zawody były ładne i ciekawe, a piętnasty bieg był wisienką na torcie. Zgadzam się jednak, że mogło być lepiej. Na twardości toru zyskał Get Well - kończy ekspert, a częstochowska strona dorzuca, iż o twardości toru najlepiej świadczą czasy biegów. O 4 sekundy gorsze od rekordu toru. Dodajmy, że gdy idzie o czasy, to różnica między meczem z Get Well i inauguracją z Grupą Azoty Unią Tarnów wynosi 2 sekundy.

Ekstraliga tłumaczy jednak, że 2 sekundy to nie jest jakaś niesamowita różnica. Gdy idzie o komisarza Głoda, to są tłumaczenia, że jego obecność na wszystkich tegorocznych meczach Get Well jest zwykłym przypadkiem. Rok temu Krzysztof Okupski był często komisarzem na spotkaniach ROW-u Rybnik i też nic z tego wynikało. Get Well na obecności Głoda też według EŻ nie korzysta, bo żadnego z wyjazdów nie wygrał.


ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po częstochowsku


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Czy obecność jednego komisarza na wszystkich wyjazdach Get Well jest powodem do niepokoju?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×