Andrzej Maroszek: Chyba każdy polski klub jest nastawiony na Wschód, bo Rosjanie robią wynik

Andrzej Maroszek po niedzielnym meczu w Rawiczu nie ukrywał, że liczył na coś więcej niż na minimalną porażkę z Niedźwiadkami. Rzeczywistość dla zawodników ze stolicy polskiej piosenki okazała się jednak brutalna i musieli oni po raz kolejny przełknąć gorycz porażki. Jaki kierunek w rozwoju opolskiego speedwaya proponuje trener Maroszek?

Jak postawę swych podopiecznych ocenia były opiekun zespołu z Grudziądza? - Przyjechaliśmy do Rawicza z takim nastawieniem, że możemy tutaj powalczyć i wygrać w tych zawodach. Gdzie mamy te zawody wygrywać? Nie wiem czy wygramy w Lublinie czy w Łodzi? Przyjechaliśmy na ten mecz po zwycięstwo, stało się, jak się stało. Nie można robić jednak wielkiej tragedii, aczkolwiek spotkanie to daje dużo do myślenia na temat zawodników. Niektórzy chyba zasiedzieli się w opolskich szeregach. Być może niektórym trzeba będzie podać rękę i podziękować za sezon i szukać ich następców. W ciągu tygodnia udało nam się zakontraktować dwóch Rosjan, którzy pokazali się z dobrej strony, bo było widać charakter i wolę walki w ich jeździe. Nie ukrywam, że u niektórych naszych krajowych zawodników właśnie tych elementów zabrakło. Jest jeszcze z nami Igor Kononow, który także niedawno podpisał kontrakt z naszym klubem. Teraz mogę sobie pluć w brodę, że nie skorzystałem z jego usług. Sprawa jest otwarta, następny mecz czeka nas dopiero trzydziestego pierwszego maja, mamy w związku z tym trzy tygodnie przerwy na zastanowienie oraz na jakieś tam remonty silników. Zobaczymy jak to wszystko wyjdzie. Już widać pewne zmiany, gdyż zrezygnowałem z usług zawodników niemieckich. Otworzyliśmy się bardziej na wschód. Mamy trzech Rosjan w drużynie i jeśli chcemy myśleć o osiągnięciu dobrego wyniku, musimy szukać wzmocnień na wschodzie. Wtedy wszystko będzie cacy - mówi Andrzej Maroszek.

Część zawodników opolskiej drużyny twierdzi, że taki, a nie inny wynik meczu w Rawiczu spowodowany jest także defektami, które notowali: Marcin Sekula (dwukrotnie) oraz Robert Flis (raz). Czy trener podziela tę opinię? - Nie usprawiedliwiajmy się defektami. Bowiem te defekty Marcina Sekuli wynikały trochę z zaniedbania z jego strony. Jeżeli dobrze dba się o łańcuchy, to nie ma po prostu takich defektów. Owszem, zdarzają się wadliwe serie, ale nie można raczej o tym mówić w tym przypadku. Tym bardziej, że były to dziwne defekty. Ten pierwszy na prowadzeniu - OK., w porządku, zdarza się. Ale już kolejny, kiedy tylny łańcuch spadł z zębatki to jest już zaniedbanie. Nie chciałbym usprawiedliwiać naszej porażki, gdyż przegraliśmy dziesięcioma, czy tam dziewięcioma punktami, a punkty Sekuli w tych biegach, w których notował defekty niczego by nie zmieniły. Ta kilkopunktowa różnica nie jest nie do odrobienia w Opolu. Będziemy szukali tego dużego bonusowego punktu i myślę, że po drugim meczu na naszym torze zapiszemy na swoje konto trzy punkty. Stać nas na to. Wracając jeszcze do meczu w Rawiczu, to Adam Czechowicz przed nim był najrówniejszym zawodnikiem w naszym zespole, a jego średnia meczowa przekraczała dziesięć punktów. W Rawiczu było widać, że się męczył i walczył o każdy jeden punkt, ale o jeden punkt taki zawodnik nie powinien walczyć. Po takim Adamie można się spodziewać biegów wygrywanych czy remisowanych, ale nie przegrywanych 1:5. Nie chciałbym także za bardzo atakować Roberta Flisa, bo chłopak ten jechał tylko w jednym wyścigu, prawdopodobnie na defekcie świecy. To wszystko daje jednak sporo do przemyślenia, gdyż na treningach defekty się nie zdarzają, a na meczach tak - wyjaśnia Maroszek.

W ostatnim czasie furorę w światowym speedwayu robią zawodnicy ze Wschodu. Potwierdza to choćby Emil Sajfutdinow, zwycięzca Grand Prix Czech. Czy Rosjanie cenią swe umiejętności niżej niż Polacy czy Niemcy? - Jasne, że tak. Finansowo klub na pewno więcej zaoszczędza. Druga sprawa jest taka, że to od razu widać, że zawodnicy ci mają charakter do jazdy. Skorzystałem praktycznie z wszystkich zawodników zakontraktowanych na ten sezon przez Kolejarza Opole, być może w przyszłości sprawdzi się jeszcze Robert Księżak, Australijczyk, który jeździ z polską licencją. Co do Niemców, mam tutaj na myśli Stephana Katta czy Maxa Dilgera, to są to niespełnione nadzieje. Dziś chyba każdy klub z drugiej i pierwszej ligi, a także z Ekstraligi otwarty jest na Wschód, bo to właśnie Rosjanie robią wynik. Praktycznie Anglicy przestali dobrze jeździć, dobrych startów zaniechali też Niemcy po dwóch latach, kiedy prezentowali się całkiem nieźle. Trzeba liczyć na Rosjan - dodaje Maroszek.

Przykład Sebastiana Aldena, który w pierwszej lidze zdobywał w meczu dwa, trzy punkty, a w drugiej regularnie przywozi dwucyfrowe wyniki świadczy tylko o jednym - różnica poziomów pomiędzy pierwszą a drugą ligą jest naprawdę duża. Jak do niedawna trener pierwszoligowego GTŻ-u Grudziądz zapatruje się na porównanie tych dwóch lig? - Akurat przykład Aldena nie jest dobry. Poziom pierwszej i drugiej ligi mocno się wyrównał. Dwa, trzy lata temu druga liga była liga amatorską, każdy się cieszył z tego, że puścił sprzęgło i dojechał do mety bez zdobyczy punktowej. Była to tak naprawdę amatorszczyzna. Dzisiaj są większe nakłady finansowe, przez co poziom wszystkich lig się wyrównał. Wydatki wzrosły, bo jak to dumnie niektórzy określają, kluby przed sezonem dają pieniążki na dosprzętowienie zawodników. Należy się jednak zastanowić, gdzie te fundusze są lokowane przez zawodników, w sprzęt, czy może w coś innego? Jeżeli w drugiej lidze jest się profesjonalistą, to trzeba trochę zainwestować. Jak to się mówi, najpierw trzeba załadować maszynę, żeby z niej później coś wyciągnąć. Tak samo jest w żużlu. Trzeba zainwestować w sprzęt, aby potem można było na nim robić punkty i z tego żyć. Nie można się ślizgać i myśleć kategoriami dwóch, trzech lat. Trzeba iść do przodu wraz z postępem - tłumaczy Maroszek.

Jaka przyszłość czeka opolski speedway? Czy drugoligowy klub zdecyduje się ukierunkować właśnie na Wschód, o czym wcześniej wspominał trener, czy też może postawi na szkolenie wychowanków? - Tak jak w każdym normalnym klubie, tak i u nas szkolenie się odbywa. Jest jednak tragedia, bo młodzież nie garnie się do żużla. Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku. Funkcjonują komórki, gry komputerowe, Internet. Młodzież jest bardziej skierowana właśnie w stronę tych atrakcji. Jeżeli dziś ogłosi się nabór do szkółki, to nie widać tego, by garnęło się do niej tyle młodzieży co jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu. Zdaję sobie sprawę, że jest to drogi sport. Dzisiaj są nawet szkolenia prywatne, bo wiem, że są w Polsce kluby, które organizują treningi na zasadzie: Masz swój motocykl, przyjedź, zapłać i wtedy sobie pojeździsz. Na szczęście klub z Opola nie jest jeszcze w takiej sytuacji, gdyż otrzymujemy środki na szkolenie młodzieży z Urzędu Miasta. Te pieniądze idą w dobrym kierunku, szkółka istnieje. Być może już za rok, czy dwa lata Kolejarz będzie miał swoich wychowanków, a nie zbieraninę zawodników z całej Polski. Swoi wychowankowie, to zawsze swoi wychowankowie - kończy Andrzej Maroszek.

Komentarze (0)