Okazuje się, że do złamania u zawodniczki Car Gwarant Startu Gniezno jednak doszło, ale lekarze zdiagnozowali je dopiero po... 3 tygodniach od wypadku! - Minęły ponad 3 tygodnie, a ból taki sam, coś było nie tak... Byłam u chirurga, który też nic nie stwierdził. Nie wiedziałam co dalej. Wtedy z pomocą przyszedł Norbert (Synoracki - fizjoterapeuta Startu Gniezno), który mi pomógł i pomaga do teraz tylko tak jak może za co ogromnie mu dziękuję! Polecił mi on ortopedę w Gnieźnie. Udałam się do niego zlecił zdjęcie RTG i okazało się, że mam złamaną łopatkę! - zrelacjonowała Weronika Burlaga.
Kolejne diagnozy potwierdziły złamanie łopatki. - Lekarz chciał być pewien, dlatego wysłał mnie na tomograf komputerowy, który to potwierdził. Niedawno wznowiłam treningi sprawnościowe, by wrócić do dawnej formy, dobrze mi to idzie, choć cała prawa ręka nadal jest słabsza, ale cóż trzeba zagryźć zęby i do przodu. Już niedługo zobaczycie mnie przy W25, może już w tym tygodniu! Dziękuję wszystkim za słowa wsparcia i wszystkim którzy pomagali wrócić mi jak najszybciej po tej kontuzji! - dodała reprezentantka drużyny z pierwszej stolicy Polski.
Przypomnijmy, że do kraksy Burlagi doszło podczas pierwszej rundy zawodów z cyklu Nice Cup. Zawodniczka zmierzała po dwa punkty, ale na ostatnim łuku została zaatakowana i z dużą prędkością uderzyła w bandę. - 18 kwietnia jechałam w swoich pierwszych zawodach i niestety w drugim biegu jadąc na 2. pozycji, po ataku młodzieżowca (Dawida Jony - dop. red.) chciałam uniknąć naszego wspólnego wypadku i z całym impetem uderzyłam prosto w bandę. Po upadku odczuwałam silny ból w prawym barku, pojechałam do szpitala i tam mi nic nie stwierdzili - przypomniała.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po zielonogórsku