Chris Harris kłamał działaczom Polonii Piła w twarz. W Polsce Anglik jest spalony?
Jesienią, przed podpisaniem kontraktu, Chris Harris kłamał działaczom Polonii Piła, że będzie na każde ich wezwanie. Teraz śmieje im się w twarz i nie odpowiada ani na maile, ani sms-y. Z nałożonej kary też nic sobie nie robi.
Wygląda na to, że Harris nic z kary nałożonej przez pilan sobie nie robi. - Wynosi ona 50 tysięcy złotych. Odpowiednie dokumenty w tej sprawie wysłaliśmy do PZM-u i wszystkich teraz w ich rękach, a także samego zawodnika. Na razie z jego strony nie ma jednak żadnego odzewu. Nie odniósł się do tej kary, choć miał siedem dni na odwołanie. Pozostaje nam czekać na rozwój sytuacji - mówi menedżer Tomasz Żentkowski.
W Pile przyznają, że podpisując kontrakt z Harrisem, dali się nabrać na jego deklaracje. - Rozmawiał z nami i był bardzo chętny do jazdy. Inaczej żadnego kontraktu byśmy z nim nie uzgodnili. Potem zjawił się nawet na prezentacji zespołu i wszystko było w porządku. Gdy zaczął się sezon, przestał odbierać telefony i odpisywać - dodaje.
Działacze Polonii nie ukrywają, że teraz, po fakcie, mogą żałować swojej decyzji. - Zakontraktowaliśmy Harrisa, choć mieliśmy na jego miejsce też innych kandydatów, którzy chętnie by dla nas jeździli. Mamy taką politykę w klubie, że nie rozbudowujemy przesadnie składu. Szkoda więc, że Harris zablokował komuś miejsce, choć sam nie jest jazdą dla nas zainteresowany - zauważa Żentkowski.
W Pile nie mają wątpliwości, że prawo jest po ich stronie. Harris powinien więc karę zapłacić. - Po to wprowadzono slot-system, by tego przestrzegać. Chris tego nie robi i uznaje, że dla niego na pierwszym miejscu jest zawsze, bez względu na termin, liga narodowa. Liczymy, że żużlowa centrala skutecznie w tej sprawie zareaguje. Jeśli się to nie uda, to znaczyć to będzie tylko tyle, że ustalenia między federacjami dotyczące slot-system są fikcją, bo nie obowiązują - dodaje Żentkowski.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po zielonogórskuKUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>