Winny całego zdarzenia był Martin Smolinski, który na pierwszym łuku czwartego okrążenia wchodząc w krawężnik pod Kennetha Bjerre, złapał tylnym kołem jakąś nierówność. Niemca momentalnie wystrzeliło w górę jakby ktoś go wypuścił z katapulty. Niestety zgarnął ze sobą Bjerre, a później uderzył jeszcze w Huckenbecka.
Wszystko wyglądało bardzo groźnie, ale na szczęście cała trójka szybko pozbierała się z toru i prawdopodobnie nie odniosła poważniejszych obrażeń. Bjerre wziął udział w powtórce, ale Huckenbeck mimo że opuścił tor na własnych nogach udał się do szpitala na bardziej szczegółowe badania. Jak przekazał Jakub Zborowski z nSport+ była to decyzja niemieckiego sztabu szkoleniowego, ponieważ zawodnik po powrocie do parku maszyn wydawał się mocno oszołomiony.
- To jest ściganie, czasem tak się zdarza. Na szczęście jestem cały i zdrowy. Mam nadzieję, że pozostali koledzy, którzy brali udział w tym wypadku także. Oczywiście nie chciałem tego. Mój motocykl został gwałtownie wyhamowany. Wjeżdżając w krawężnik moje tylne koło złapało jakąś dziurkę. Znajdują się też elementy śliskie - mówił na gorąco reporterowi nc plus Łukaszowi Benzowi sprawca całego zamieszania Martin Smolinski
Z powtórki wykluczony został Martin Smolinski, ale obolałego i zawiezionego do szpitala Huckenbecka do końca zawodów będzie zastępował rezerwowy Michael Haertel.
ZOBACZ WIDEO Speedway of Nations gwarantuje emocje do ostatniego wyścigu