Rozdawanie plusów i minusów za ostatni weekend rozpoczynamy od derbów w Gorzowie Wielkopolskim. Cash Broker Stal zrobiła, co do niej należało, a Falubaz i jego kapitan znowu zawiedli, więc dostają od nas minusa. Jesteśmy jednak pod wielkim wrażeniem postawy zielonogórskich kibiców. Po fatalnym występie zgotowali Piotrowi Protasiewiczowi taką owację, że aż przeszły nas ciarki. To były naprawdę wzruszające i krzepiące obrazki. Dalszy komentarz jest tak naprawdę zbędny. Wystarczy obejrzeć poniższe nagranie, bo krótki film przygotowany przez klubową telewizję mówi więcej niż tysiąc słów. Szacunek dla Zielonej Góry!
Plus dla Get Well i Jacka Frątczaka. Menedżer obiecał, że szybko nie zgasi światła i na razie słowa dotrzymuje. Zielonogórzanin był przed meczem z forBET Włókniarzem pod ciągłym obstrzałem. Po ewentualnej porażce wszyscy najpewniej chcieliby, żeby jak najszybciej spakował swoje walizki i opuścił Motoarenę. Tymczasem jego drużyna pojechała chyba najlepszy mecz w całym sezonie i dzięki temu ciągle jest w grze o play-off. To dobrze, bo czeka nas jeszcze wiele emocji.
Minusy dla dwóch zawodników za mecz MRGARDEN GKM - Betard Sparta. Antonio Lindbaeck pojechał tragicznie i to w dużej mierze z tego powodu nastroje w Grudziądzu są fatalne. Punktów Szweda zabrakło do zwycięstwa, które mogło okazać się kluczowe w kontekście walki o utrzymanie. Równie słaby był w niedzielę Max Fricke. Wrocławianie wydali na niego grube pieniądze, a Australijczyk nie dość, że nie zapunktował, to jeszcze spowodował upadek swojego kolegi z zespołu.
Plusa musi od nas dostać beniaminek z Tarnowa. Kto by pomyślał, że to ekipa Pawła Barana i Mirosława Cierniaka jako pierwsza zatrzyma mistrza Polski. Pierwsze skrzypce w tym spotkaniu zagrali Nicki Pedersen i Kenneth Bjerre, ale my chcemy pochwalić również Jakuba Jamroga, który kolejny raz jest cichym bohaterem swojego zespołu. Zawodnik, który przez wiele lat marzył o tym, żeby spróbować się w PGE Ekstralidze, teraz realizuje swój plan i naprawdę daje radę. Oby tak dalej.
Na koniec wracamy do SoN i słynnych "warningów". Trener Marek Cieślak był trochę poirytowany, że media rozprawiają na ten temat, a nie mówią nic o odrodzeniu naszych reprezentantów po kiepskim występie w piątkowym finale. To nie do końca prawda. Come back naszych zawodników jest godny pochwały i nikt rozsądny nie ma prawa zarzucić braku zaangażowania Maciejowi Janowskiemu i Patrykowi Dudkowi. To byłoby po prostu niesprawiedliwe, bo obaj zostawili dla Polski serce na torze.
Nie można jednak przejść obojętnie obok sprawy, którą wywołali sami zawodnicy. To oni powiedzieli, że nie wiedzieli nic o tym, że ostrzeżenia z pierwszego dnia przechodzą na kolejny. Marek Cieślak twierdzi, że ich o tym informował i ma na to wielu niezależnych świadków. Skoro tak panie trenerze, to proszę nie obrażać się na media, ale odbyć męską rozmowę ze swoimi żużlowcami, bo to oni rozpętali zamieszanie i postawili pana w kiepskim świetle. Jeśli rzeczywiście wiedzieli i zapomnieli, to rację ma Lech Kędziora, który w magazynie PGE Ekstraligi stwierdził, że wypadałoby posypać głowę popiołem i powiedzieć chociaż zwykłe "przepraszam".
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po zielonogórsku