Wychowanek grudziądzkiego klubu czuje się skrzywdzony decyzją sędziego z 11. biegu. Przypomnijmy, że cała sytuacja miała miejsce na wyjściu z pierwszego łuku. Artur Mroczka walczył o pierwszą pozycję z Artiomem Łagutą. Z krawężnika wyjeżdżał z kolei Krystian Pieszczek i doszło do kontaktu między nim, a Mroczką. Sędzia podjął decyzję o wykluczeniu z powtórki zawodnika Grupa Azoty Unii Tarnów.
Mroczka chwilę po powrocie do parkingu nie mógł pogodzić się z werdyktem Krzysztofa Meyze i natychmiast się z nim skontaktował. Oczywiście nic nie wskórał, ale rozmowę z sędzią zakończył w niecenzuralnych słowach. Po tym zdarzeniu może zostać nawet zawieszony. Po zakończonym spotkaniu Mroczka również wyraził swoje niezadowolenie.
To kolejna sytuacja, kiedy wychowanek GKM-u jest sfrustrowany decyzjami arbitra. Po meczu obu zespołów w Tarnowie również w ciekawy sposób ocenił swoje wykluczenie z 14. biegu, kiedy doszło do jego kolizji z Krzysztofem Buczkowskim.
- Ci sędziowie nie mają w ogóle pojęcia o żużlu. Jadę koło Artioma Łaguty z przodu, który mnie blokuje. Czekam aż odjedzie, w końcu mi odjeżdża, a mnie kosi jakiś tam Pieszczek. Rozumiem, kiedy przewróciłbym się sam. Tutaj ewidentnie mnie ktoś podcina, a ja jestem winny. Kompletnie bez sensu. Sędzia może skorzystać z powtórek telewizyjnych, a nie potrafi ocenić dobrze sytuacji - skomentował całą sytuację Mroczka w rozmowie z naszym portalem.
- Sam sobie robię krzywdę? Sam się przewracam na torze? Nikt nie jest w stanie mnie przewrócić, choćbym ja sam się przewrócił. Sędzia ewidentnie widział, że Pieszczek wyjechał z krawężnika i wynosił się na dużą. Mogłem w taki razie nie czekać na Łagutę i go skasować. Wtedy byłoby dobrze? - pyta reprezentant Unii.
Sytuację skomentował w magazynie PGE Ekstraligi szef sędziów, Leszek Demski. Jego zdaniem ciężko było podjąć decyzję o wykluczeniu jednego z zawodników. - Stuprocentowej winy Mroczce bym tu nie przypisywał, ale dał więcej argumentów sędziemu do wykluczenia - powiedział na antenie nSport+.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po wrocławsku