Ludzie patrzą i mówią, że Przedpełski nie jest głodny. Zawodnikowi Get Well potrzebna refleksja

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Adam Krużyński w rozmowie z Pawłem Przedpełskim
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Adam Krużyński w rozmowie z Pawłem Przedpełskim

Jeśli Paweł Przedpełski czegoś nie zrobi, to za kilka lat przeczyta o sobie, że jest następnym zmarnowanym talentem. Kolejny menedżer odstawia go od składu, a to oznacza, że zawodnik ma poważny problem.

W Get Well Toruń zmienił się menedżer, ale u Pawła Przedpełskiego wszystko po staremu, bo znowu stracił miejsce w składzie. Rok temu zawodnik mógł powiedzieć, że znalazł się w trudnej sytuacji z winy sztabu. Teraz już nie może się tak tłumaczyć. Nie jest możliwe, żeby tak Jacek Gajewski, jak i Jacek Frątczak mylili się w ocenie jego osoby. Może obaj dostrzegli coś, o czym mówią ludzie z teamu jednego z zagranicznych żużlowców toruńskiej ekipy: - Paweł nie jest głodny.

Brak głodu oznacza w przypadku Przedpełskiego brak należytej motywacji. Wiadomo, że jak każdy sportowiec chce wygrywać. Nie widać jednak u niego tego ognia, który charakteryzuje, chociażby Jacka Holdera. Młodszy o rok od Pawła Australijczyk jest świetnym materiałem porównawczym. Przyjechał do Europy z niczym, a jeszcze rok temu był praktycznie nikomu nieznaną osobą. W sensie życiowym ani sportowym nie miał nic, więc szansę daną mu przez Get Well potraktował śmiertelnie poważnie. I to widać w każdej akcji na torze.

Przedpełski oczywiście również bardzo chce, ale czy jego determinacja jest na tym samym poziomie, co u młodszego Holdera? Podstawową sprawą jest to, że Paweł nie żyje z żużla. Pochodzi z zamożnego domu, w klubie mówią, że na obecnym etapie sam prowadzi interesy. Żużel lubi, czy wręcz kocha, ale to nie jest tak, że musi. Paweł tylko może, bo musi to wspomniany wcześniej Holder.

Wychowanek Get Well po raz ostatni spełniał oczekiwania klubu w wieku juniora. Dorastał u boku Tomasza Golloba i robił swoje. Dziś w Toruniu komentują, że wtedy Paweł, podobnie jak każdy młodzieżowiec, był pod kloszem i to mu pomagało. Miał ochronkę, a każdy zdobyty punkt działał na jego korzyść. Obecnie oczekiwania wzrosły, jest permanentna rywalizacja o skład, a Przedpełski, co widzimy, kompletnie się w tym nie odnajduje. Ma dobre momenty, ale należą one do rzadkości.
Być może jest tak, że Paweł jeszcze nie dojrzał. Może nadal chciałby się bawić żużlem, tak jak to było wtedy, kiedy był młodzieżowcem. Problem w tym, że ten sport jest wielkim biznesem. Get Well, podobnie jak każdy inny klub w Polsce, chce wygrywać i osiągać sukcesy. Tu nie ma miejsca na dopieszczanie zawodnika i dawanie mu szansy w nieskończoność. Zwłaszcza jeśli jest nadmiar żużlowców.

Powód, dla którego Przedpełski nie pojechał na mecz Get Well z Fogo Unią Leszno (36:54), już nie ma znaczenia. Plotkuje się, że strzelił focha, choć menedżer Frątczak zaklina się, że Paweł został w domu, bo nie był ujęty w planie taktycznym na spotkanie. Jakby nie było, Przedpełski musi wyciągnąć wnioski, jeśli za kilka lat nie chce o sobie przeczytać, że jest kolejnym zmarnowanym talentem. Paweł jest inteligentnym, dobrze ułożonym człowiekiem, którego stać na głębszą refleksję. Gorzej, jeśli faktycznie chodzi o "głód".

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po wrocławsku

Źródło artykułu: