Nietypowe rozterki prezesa. Zastanawia się, czy jego drużyna nie powinna zacząć przegrywać!

WP SportoweFakty / Anna Kłopocka / Na zdjęciu: Marcel Studziński
WP SportoweFakty / Anna Kłopocka / Na zdjęciu: Marcel Studziński

Rok temu na mecze drugoligowej TŻ Ostrovii przychodziło średnio około 4000 kibiców. Teraz drużyna jedzie zdecydowanie lepiej, wygrywa mecz za meczem i jest w grze o awans. Przełożenia na frekwencję nie ma jednak żadnego. Co się dzieje?

Niecałe 4000 widzów obejrzało niedzielne derby pomiędzy MDM Komputery TŻ Ostrovią Ostrów a Stainer Unią Kolejarzem Rawicz. Wynik nie rzuca na kolana. Spotkały się dwa czołowe zespoły ligi, a frekwencja nie przebiła ubiegłorocznej średniej. Jeszcze gorzej było przy okazji wcześniejszego spotkania z Iveston PSŻ-em Poznań (około 3200 kibiców).

Jak to możliwe, że klub, który ma na koncie sześć zwycięstw, jeden remis i tylko jedną porażkę, zmaga się z frekwencyjnym problemem? - To jest bardzo dobre pytanie - mówi nam prezes Radosław Strzelczyk. - Od razu zaznaczam, że to, co teraz powiem, nie jest żartem. Kiedy rozmawiam z kibicami, to słysze, że głównym problemem jest brak emocji - dodaje.

- Podobno gdyby mecze były bardziej zacięte, to byłoby lepiej. Mecz z Kolejarzem Rawicz był już niby lepszy, bo najpierw nam nie szło. Ostatnio zaczęliśmy nawet żartować w klubie, że może trzeba zacząć przegrywać - żartuje prezes Ostrovii.

Tak naprawdę ostrowianom nie jest jednak za bardzo do śmiechu. Liczyliśmy, że silniejszy zespół przyciągnie na trybuny więcej kibiców. - Słyszę, że drużyna jest za mocna, a poza tym, że to tylko druga liga. Tylko, jak mamy awansować bez silnego zespołu? Jedno wiąże się przecież z drugim. Niektórzy kibice mówią, że przyjdą na mecz ze Stalą Rzeszów i fazę play-off. To zrozumiałe, ale w ten sposób nie może funkcjonować klub. Musimy mieć większe wsparcie przez cały sezon - przekonuje Strzelczyk.

Dodajmy, że Ostrovia nie jest klubem, który funkcjonuje tylko od meczu do meczu. Zaangażowanie i pomysłów na promocję klubu ostrowskim działaczom akurat trudno odmówić. - To nie jest tak, że siedzimy, marudzimy i nie dajemy nic od siebie. Ostatnio podjęliśmy jeszcze dodatkowe działania - wyjaśnia Strzelczyk.

- Konsultowałem się z Jakubem Kępą z Lublina i wyszliśmy mocniej w miasto. Wypuśćiliśmy kilkadziesiąt billboardów na skrzyżowaniach i rondach. Mocno współpracujemy ze sponsorami, którzy fundują nagrody dla kibiców. Łapiemy się różnych metod. Do ostatniej prezentacji nasi zawodnicy wyjechali rowerami miejskimi. Może dzięki temu będzie ciekawiej? - podsumowuje prezes Ostrovii.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po częstochowsku

Źródło artykułu: