- Teraz mogę powiedzieć, że po drodze mieliśmy trzy propozycje z klubów pierwszoligowych, ale wszystkich od razu odesłaliśmy - mówi nam rzecznik prasowy Falubazu, Marcin Grygier. W Zielonej Górze nie żałują. Kacper Gomólski pokazał się z bardzo dobrej strony w spotkaniu z Betard Spartą Wrocław. Mocno przyczynił się do wygranej i zdobycia punktu bonusowego.
Falubazowi zawodnik mocno zaimponował nie tylko na torze. - Od początku do końca podchodził do wszystkiego z dużym zrozumieniem i pokorą. Nie twierdzę, że przez ten czas, gdy nie jeździł, nie zapytał nas w ogóle o wypożyczenie. Tak się stało, bo każdy chce startować i zarabiać. Nie był jednak natrętny. On ani jego menedżer nie wisieli nam na telefonie. Poprosili tylko o pomoc w organizowaniu jak największej liczby startów. Jestem pełen uznania, bo doskonale wiem, jak potrafią zachowywać się inni zawodnicy, którzy są w podobnej sytuacji - tłumaczy Grygier.
Zielonogórzanie robili wszystko, żeby Gomólski, który był poza pierwszym składem, jeździł jak najwięcej w innych zawodach. - Po drodze były między innymi lepiej lub gorzej obsadzone turnieje w Niemczech. Za każdym razem próbowaliśmy mu pomóc -podkreśla rzecznik Falubazu.
Gomóski i Falubaz nie byli umówieni, że po którejś z kolejek zawodnik dostanie zielone światło na wypożyczenie. Działaczom takie rozwiązanie nie było na rękę z dwóch powodów. - Nie chodziło już nawet tylko o ryzyko kontuzji, choć przyznaję, że to też odegrało ważną rolę. Sezon 2015 pokazał nam, że trzeba się zabezpieczać. Ważniejsze było jednak to, że wierzyliśmy w Kacpra. Po ostatnim meczu powiedziałem mu, że warto było na niego czekać. Okazuje się, że ten zawodnik potrafi punktować w PGE Ekstralidze. Oby potwierdził to w kolejnych meczach - podsumowuje Grygier.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po zielonogórsku