Nicki Pedersen na razie nie zawodzi działaczy i kibiców Grupy Azoty Unii Tarnów. - W tym sezonie moje wyniki są rzeczywiście bardzo dobre, jeśli chodzi o polską ligę - mówi zadowolony Duńczyk. - Atmosfera w zespole jest bardzo dobra i wiemy, że w pozostałych spotkaniach musimy dać z siebie 110 procent, żeby utrzymać się w PGE Ekstralidze - dodaje.
Unia wprawdzie nie walczy w tym sezonie o najwyższe cele w lidze, ale dla Pedersena nie jest to ani zaskoczenie, ani fakt, który by mu przeszkadzał. - Unia dopiero wróciła do ekstraligi, a beniaminek raczej nie walczy o medale - tłumaczy zawodnik. - W tym roku udało nam się stworzyć pewne bardzo dobre rzeczy w klubie i jestem przekonany, że jeśli dalej tak będzie, to w przyszłym roku będziemy w stanie znacznie poprawić swoją pozycję w tabeli - zauważa.
Jednak w cyklu Grand Prix Nicki Pedersen ma już znacznie mniej powodów do zadowolenia. - Poza tym, że miałem kontuzję ręki, to naprawdę nie mam żadnego wytłumaczenia jeśli chodzi o moje starty w Grand Prix - mówi. - Mam jednak nadzieję, że w drugiej części sezonu przesunę się znacznie w klasyfikacji generalnej. Teraz, gdy będzie już po Cardiff (turniej w najbliższą sobotę dop. aut.) wydaje mi się, że będzie szło mi dużo lepiej, bo jeździmy na "normalnych" torach, a na takich czuję się lepiej - dodaje.
ZOBACZ WIDEO Warunki na torze w Gdańsku coraz bardziej sprzyjają walce. Będzie dużo emocji na PGE IMME?
Już niebawem (29. lipca) żużlowcy wrócą do rywalizacji w polskiej ekstralidze. - Fajnie, że była ta przerwa, miałem okazję trochę odpocząć i cieszyć się latem - przyznaje Pedersen. - Spędziłem czas z dwójką swoich dzieci, a także miałem szansę pojechać do Monako - kończy duński zawodnik.
Co za bezsensowne zdanie. Nie wiem, jak można dać z siebie więcej, niż 100 procent możliwości? Maksimum możliwości, to zawsze 100 procent.