[tag=5652]
Nicolai Klindt[/tag] mógł jeździć w Ostrowie już w sezonie 2017, ale na ostatniej prostej wybrał ofertę pierwszoligowej Wandy Kraków. Nikt z tego powodu w Ostrovii później nie płakał, bo Duńczyk miał kiepski rok, a w jego miejsce działaczom udało się pozyskać Sama Mastersa.
Po zakończeniu rozgrywek temat jednak znowu wrócił. Ostrovia kolejny raz zaczęła starać się o Klindta. - Prawda jest taka, że to trener Staszewski bardzo chciał tego zawodnika. Wskazał go przed sezonem 2017, a przed tegorocznymi rozgrywkami znowu umieścił go na swojej liście życzeń. Marusz cały czas mówił nam, że mamy nie patrzeć na zeszłoroczne wyniki. Zapewniał nas, że to będzie lider i okazuje się, że miał nosa -mówi nam prezes Ostrovii Radosław Strzelczyk.
Staszewski działaczy Ostrovii na Klindta nie musiał zbyt długo namawiać. - Jeśli ktoś jest w naszym zasięgu finansowym, to raczej mamy zaufanie do trenera i od razu działamy. Nicolai chciał przyjść do Ostrovii. Nie prowadził z nami jakiejś dziwnej gry, żeby uzyskać lepsze warunki. Niektórzy zawodnicy tak robią, ale on zachował się w porządku. Spotkaliśmy się raz i dogadaliśmy szczegóły - wyjaśnia Strzelczyk.
ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2018
Klindt to w tej chwili drugi najskuteczniejszy zawodnik 2. Ligi Żużlowej. Ostrowianie już myślą, jak przekonać go do pozostania w klubie na kolejny rok. - Warto byłoby go zatrzymać. Duńczyk mówi, że chce z nami awansować i jeździć później w pierwszej lidze. Na razie o innym scenariuszu nie rozmawiamy. Łatwiej będzie go przekonać, jeśli nam się powiedzie, ale tego na dziś nikt nie zagwarantuje, bo przecież mamy silnych rywali. Uważam, że nie będziemy bez szans. Nicolai mówi otwarcie, że czuje się u nas dobrze. Nie za bardzo ma zresztą na co narzekać, bo przecież płacimy regularnie - podsumowuje Strzelczyk.