Decydujący, finałowy bieg niedzielnych zawodów musiał zostać przerwany. Powodem był upadek Dominika Kubery i Maksyma Drabika, którzy walczyli między sobą o drugą pozycję. Junior gospodarzy znajdował się przed rywalem, a na drugim łuku trzeciego okrążenia mocno ściął do krawężnika. W następstwie tego ruchu siła odśrodkowa wyrzuciła żużlowca wprost na przednie koło rywala, przez co obaj wylądowali na torze.
Kubera nie krył swojego rozgoryczenia decyzją sędziego Miki Laukkannena, który go wykluczył. - W pewnym momencie poczułem uderzenie i wiedziałem, że Maks położył mi się na tylne koło. Myślę, że miał tam sporo miejsca, aby bezpiecznie wyjechać z tego łuku - powiedział młodzieżowiec Fogo Unii Leszno.
O ocenę całej sytuacji poprosiliśmy menedżera leszczynian, Piotra Barona. Jak przyznał, sędzia miał twardy orzech do zgryzienia. - Nie wiem czy decyzja o wykluczeniu Dominika była słuszna czy też nie. To była sytuacja 50 na 50. Kogo arbiter by nie wykluczył, to jeden z zawodników byłby rozgoryczony, dlatego rozumiem emocje Dominika. Co prawda wszedł dość głęboko w akcji z Drabikiem, ale Maks też się na niego nakładał - ocenił Baron.
W Lesznie wygrał Drabik, niemniej z postawy zawodników gospodarzy menedżer Fogo Unii mógł być zadowolony. - Można się cieszyć, bo obaj znaleźli się w finale. Ten ostatni bieg mógł się ułożyć trochę lepiej, ale myślę, że należy się cieszyć z tego, co jest. Ważne, że zarówno Bartek, jak i Dominik potrafią walczyć z Drabikiem jak równi z równym. To pozytywny sygnał na przyszłość - skwitował Baron.
ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2018