W poprzednich latach, obok zachwytów nad Taiem Woffindenem, brytyjski żużel mógł się przede wszystkim kojarzyć z nieporadnym w cyklu Grand Prix Chrisem Harrisem. W tym roku przyszła przynajmniej częściowa odwilż. Wprawdzie Robert Lambert niespecjalnie błysnął jako dzika karta w Cardiff, ale wygrał już m.in. rundę cyklu Tauron SEC w Güstrow i bardzo dobrze radzi sobie w IMŚJ. W Polsce jego jazdę bardzo chwalą sobie fani Motoru Lublin. Oprócz 20-latka, więcej mówi się też o Danielu Bewleyu, który coraz śmielej poczyna sobie w tym świecie.
- Czy na podstawie tych dwóch przykładów można mówić o odrodzeniu brytyjskiego speedwaya? Na pewno jest lepiej, niż było jeszcze z pięć lat temu i oczywiście Lambert oraz Bewley się do tego przyczyniają. Pytanie jest jednak zbyt ogólnikowe. Gdyby ta dwójka była efektem jakiegoś systemu szkolenia to okej, ale tak nie jest. To tak jakby powiedzieć, że dzięki Agnieszce Radwańskiej polski tenis się odrodził - mówi nam Michał Korościel, komentator Eurosportu i Eleven Sports.
Wygląda więc na to, że pojawienie się tej dwójki na poważnych arenach jest dopiero bodźcem, z którego może skorzystać Wielka Brytania. Warto pamiętać, że już w 2018 roku reprezentacja tego kraju zajęła drugie miejsce w rozgrywkach Speedway of Nations.
ZOBACZ WIDEO Warunki na torze w Gdańsku coraz bardziej sprzyjają walce. Będzie dużo emocji na PGE IMME?
- Myślę, że im ci dwaj żużlowcy oraz inni, nieco mniej zdolni wyszli przez przypadek. Angielski żużel w pewnym momencie tak mocno wyrżnął o glebę i nikt w tamtej lidze nie chciał jeździć. Wtedy siłą rzeczy trzeba było szkolić miejscowych żużlowców. Żeby wypełnić obsady meczowe, Anglicy musieli postawić na swoich - mówi nam ekspert Radia Zet. Zupełnym przeciwieństwem jest tutaj liga szwedzka. - Tam wciąż chce jeździć czołówka światowa, więc oni nie są zmuszeni do produkowania swoich zawodników - przekonuje Korościel.
Żużlowa mapa z pewnością potrzebuje silnej Wielkiej Brytanii. Aby takowa się ukształtowała, to trzeba ten impuls w postaci dwóch, wybijających się młodzieżowców przekuć w coś dobrego.
- Robert Lambert jest w zasadzie efektem niemieckiego szkolenia i m.in. dlatego tak sobie radzi w Polsce. Kolejni młodzi mogą także iść w jakimś tam stopniu za przykładem Taia Woffindena, którego dzika karta w cyklu Grand Prix była swego czasu efektem braku jakiegokolwiek innego kandydata. Gdyby wtedy ktoś postawił na jego tytuł, to dziś byłby milionerem. Nie chcę teraz mówić, czy według mnie Lambert będzie kolejnym Taiem, bo już było z dziesięciu następców Rickardssona. Oczywiście nie zdziwiłoby mnie to. Ma talent, sprzęt i jest dobrze prowadzony - komentuje Michał Korościel.
W tym roku Robert Lambert wciąż ma szanse na medal zarówno w cyklu Tauron SEC jaki w gronie najlepszych młodzieżowców. Miejmy nadzieję, że w ciągu najbliższych lat pojawią się także kolejne talenty z Wysp.
cyrk objazdowy zrujnował anglię, rujnuje szwecję i w końcu zrujnuje żużel u nas, a to b Czytaj całość