[tag=2624]
Jarosław Hampel[/tag] świetnie rozpoczął sezon, ale jak zrobiło się cieplej, to nagle przestał jechać. Nie potrafił dopasować silników Jana Anderssona do tej pogody. To samo stało się u Patryka Dudka, który w momencie pojawienia się problemu drążył, szukał, ale w końcu musiał sięgnąć po ubiegłoroczne jednostki napędowe Flemminga Graversena.
W światku mechaników nie mówi się jednak o zapaści Anderssona i końcu pewnej ery. Emil Sajfutdinow korzysta z jego silników i jest zadowolony. W Grand Prix jest w czołówce. Może brak mu błysku, ale spisuje się co najmniej przyzwoicie. Także juniorzy Fogo Unii Leszno Bartosz Smektała i Dominik Kubera mają silniki Anderssona. A przecież mówimy o najlepszym duecie młodzieżowym w Polsce.
Smektała ma bodaj trzy silniki, Kubera dwa. Widać, że zawodnicy ich używają, bo co rusz trafiają one do serwisu. Jak to więc jest, że ci dwaj jadą, a zawodnikom o dużo większej klasie i renomie coś nie pasuje? Można to wytłumaczyć jedynie tym, że po zmianie pogody Dudkowi i Hampelowi uciekły regulacje i nie potrafią dopasować sprzętu do innej aury.
W żużlu wiele jest takich zdarzeń, które trudno w racjonalny sposób wytłumaczyć. Weźmy chociażby przykład Jasona Doyle'a, który kilka dni przed rundą Grand Prix Wielkiej Brytanii zaliczył udany występ w lidze szwedzkiej. Miał wówczas w ramie silniki Anderssona. Do Cardiff też je wziął, ale tam już mieliśmy niewypał. I nie chodzi nawet o groźny wypadek i kontuzję w piątym starcie, ale o mocno przeciętną jazdę we wcześniejszych wyścigach.
Opinię o tunerze robią jego flagowi zawodnicy. Andersson ma pecha, że Dudek, ale i Hampel ostatnio jeżdżą z kłopotami, a na dokładkę szukają innych rozwiązań. Nie można jednak mówić o wielkiej zapaści. To wciąż jest światowa czołówka, choć miejsce numer 1 jest zarezerwowane dla Ryszarda Kowalskiego, a dwa dla Graversena.
ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2018