W miniony weekend kibice emocjonowali się głównie zmaganiami indywidualnymi. Kluczowa impreza odbywała się w Lesznie. Tam, przy okazji finału Indywidualnych Mistrzostw Polski, na trybunach zasiadło sześć i pół tysiąca widzów. Jeszcze mniej zgromadziły jednak zawody w Gdańsku, gdzie na PGE IMME było cztery tysiące kibiców. Prawdziwą mizerię mieliśmy natomiast w Częstochowie. Tam walkę o Młodzieżowe Indywidualne Mistrzostwo Polski oglądało tysiąc osób.
- Gdy przyrównamy tę frekwencję do ekstraligowej, to wygląda to rzeczywiście nie najlepiej. Trzeba jednak pamiętać, że te rozgrywki zbierają teraz owoce ciężkiej pracy wykonanej na przestrzeni ostatnich parunastu lat - tłumaczy Jacek Gumowski, były marketing manager Cash Broker Stali Gorzów.
Jego zdaniem wypromowanie indywidualnych zawodów jest bardzo trudne. Jak widać na przykładzie ostatniego weekendu, nie zawsze się to udaje. - Jednorazowe eventy, bez wsparcia zewnętrznego, jeśli chodzi o promocję, nie mają większych szans na dobry wynik frekwencyjny. W przypadku cyklicznych imprez potrzeba minimum trzech lat, aby marka się obroniła. Tymczasem w przypadku takich turniejów jak IMP, co roku mamy do czynienia z innym ośrodkiem żużlowym. W związku z tym trudno tych fanów na stadion przyciągnąć. Frekwencja, jaką miała Fogo Unia, czyli wypełnienie blisko w połowie stadionu, to całkiem dobry wynik - dodaje Gumowski.
Czynników, które mogą wpływać na mizerną frekwencję poza ligą jest jednak więcej. Większość kibiców woli przychodzić na stadion, by kibicować swojej drużynie. Indywidualne popisy żużlowców nie dają im tylu emocji.
- Inna sprawa, że niemal wszędzie oglądamy te same nazwiska. Często zmieniają się tylko nazwy zawodów. Nie ma też głodu żużla, bo kibice widzą najlepszych światowych zawodników na co dzień w meczach ligowych. Na pewno przydałby się tu powiew świeżości. Ciekawie wygląda pod tym względem SEC, gdzie co roku mamy bardzo zróżnicowaną obsadę. W przypadku takich imprez jak PGE IMME czy IMP, nazwiska się natomiast powtarzały - zauważa Gumowski.
Swoją drogą, okres wakacyjny też mógł zrobić swoje. Z badań wynika bowiem, że największa liczba urlopów planowana jest na przełom lipca i sierpnia. Wielu potencjalnych kibiców, których interesowałyby zawody w Lesznie czy Gdańsku, nie mogło więc udać się na stadion.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników Betard Sparty Wrocław