Australijczyk nieco ponad tydzień temu walczył o przepustkę do Grand Prix w GP Challenge w Landshut. W Bawarii zabrakło mu jednego dobrego wyścigu, by spełnić marzenia o awansie do elity. Z dorobkiem ośmiu punktów zakończył zawody na siódmej pozycji. Gdyby zdobył dwa "oczka" więcej, pojechałby w biegu dodatkowym o ostatnie miejsce premiowane awansem do cyklu.
- Byłem w dobrej sytuacji, a marzenie o awansie do Grand Prix mogłoby się spełnić już w tym roku. To się jednak nie udało, ale będę walczył o swoje w przyszłym sezonie. W przeszłości pojechałem już w kilku turniejach GP, mam też za sobą kilka rund kwalifikacyjnych. Czuję, że jestem w dobrym miejscu, by w końcu dostać się do cyklu jako jego stały uczestnik - mówi Max Fricke w rozmowie ze speedwaygp.com.
Indywidualny Mistrz Świata Juniorów z 2016 roku nie zajął miejsca w czołowej trójce GP Challenge, ale prawda jest taka, że nadal ma szansę, by w przyszłym sezonie rywalizować w Grand Prix. Wszystko w rękach organizatorów cyklu, którzy być może przyznają mu stałą dziką kartę na starty w elicie.
- Otrzymanie dzikiej karty na Grand Prix byłoby spełnieniem moich marzeń. GP Challenge nie było moją ostatnią szansą, by zaimponować przed organizatorami cyklu. Teraz będę maksymalnie skupiony na meczach ligowych. Liczę, że będę prezentował się w nich z dobrej strony - komentuje Fricke.
22-latek był pierwszym rezerwowym w Grand Prix Australii w Melbourne w 2016 roku, jednak w dwóch wyścigach nie zdobył ani jednego punktu. W minionym sezonie był trzecim rezerwowym w cyklu i po kontuzjach innych zawodników wystąpił w trzech turniejach. Uzbierał w nich 11 "oczek".
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników Betard Sparty Wrocław