W 10. wyścigu Maksymilian Bogdanowicz na drugim łuku pierwszego okrążenia wyprzedził przy krawężniku Andrieja Kudriaszowa, ale tego chwilę później pociągnęło i uderzył w zawodnika z Gniezna. 20-letni żużlowiec spadł z motocykla, a następnie został przez niego uderzony. Na tor w wyniku całego zdarzenia upadł też Rosjanin.
- Jego noga weszła pomiędzy moje przednie koło a silnik. Wypadek był naprawdę mocny. Niewiele z niego pamiętam. Wykluczenie Andrieja było słusznym posunięciem arbitra - skomentował młodzieżowiec Startu.
Cała sytuacja wyglądała bardzo groźnie, ale żużlowcy wstali o własnych siłach. - Do niedzieli się wyleczę. Nie ukrywam, że jestem poobijany. W sobotę przeszedłem na spokojnie dodatkowe badania. Nie wykazały one żadnych złamań ani innych urazów. Dobrze, że z niektórych sytuacji wychodzę lepiej niż niejeden inny zawodnik, który ma mniejszą budowę ciała. Nie jestem kontuzjogenny. Spora w tym zasługa mojej fizjonomii, pomimo tego, że podczas zimy zrzuciłem 12 kilogramów - dodał.
Kask Bogdanowicza przecięty hakiem zawodnika Orła Łódź nie nadawał się do dalszego użytkowania. Zawodnik zespołu z Pierwszej Stolicy Polski musiał posiłkować się w powtórzonym biegu kaskiem kolegi z drużyny Kima Nilssona. - Po powrocie do parkingu, do powtórki biegu nie było zbyt dużo czasu na zmiany. Pożyczenie kasku od Kima było spontaniczną decyzją. Szwed jako jedyny miał przybliżony rozmiar głowy do mojej - zakończył Bogdanowicz.
Junior Car Gwarant Start Gniezno przyznał, że stworzenie sobie jak największego poczucia bezpieczeństwa na torze było jego priorytetem podczas przygotowań zimowych. Zawodnik nie oszczędzał środków finansowych na zakupienie wszelakich ochraniaczy, aby zapobiegawczo podchodzić do niebezpiecznych zdarzeń, które mogą mieć miejsce podczas biegu. Warto wspomnieć, że ten młodzieżowiec kilka niebezpiecznie wyglądających "dzwonów" w tym sezonie już zaliczył i za każdym razem wychodził z nich obronną ręką.
ZOBACZ WIDEO: Do czego służy zawodnikom lewa i prawa noga?
[color=#000000]
[/color]