KOMENTARZ. Widać, że tarnowianie mocno przygotowali się do rywalizacji z częstochowianami, ale przecież nie mieli innego wyjścia. Porażka czy remis spowodowałby, że Unia mogłaby zacząć rozglądać się za kandydatami do jazdy w jej barwach na zapleczu PGE Ekstraligi. 16:8 po czterech biegach najlepiej pokazuje, jak zespół Pawła Barana był wyśmienicie przygotowany. Niestety spotkanie właściwie zakończyło się już po 5. odsłonie, kiedy to po kraksie goście stracili Fredrika Lindgrena. Obok Leona Madsena (notabene on też brał udział w wypadku) to przecież motor napędowy Lwów. Wyglądało to wszystko paskudnie i należy się jedynie cieszyć, że z tego kotła trzech zawodników i trzech motocykli (upadł też Jakub Jamróg), najpoważniejszy uraz to skręcenie kciuka. To dobrze, że sztab Włókniarza pokierował się zdrowym rozsądkiem i nie wpychał Szweda na siłę na motocykl, mimo że od lekarza taką zgodę otrzymał.
Częstochowianie musieli sobie zdawać sprawę, że bez Lindgrena jest pozamiatane i jedynie mogą powalczyć o bonus. To zadanie im się powiodło, ale i tak muszą jeszcze wygrać w niedzielę z grudziądzkim GKM-em, aby móc w spokoju otworzyć szampany, bo Get Well Toruń zremisował we Wrocławiu i wciąż ma możliwość wyrzucić Włókniarza z play-offów. Liderom biało-zielonych pozostaje wylizać rany, a całemu zespołowi utrzymać pełną koncentrację. Wypuszczenie awansu do pierwszej czwórki na finiszu rozgrywek byłoby katastrofą.
BOHATER. Leon Madsen. Duńczyk po słabym pierwszym starcie, kiedy to został pokonany podwójnie, i po wspomnianym wyżej paskudnym "dzwonie" szalał na swoim byłym domowym torze. Na 39 punktów drużyny Włókniarza sam wyszarpał 16. Po każdym biegu na twarzy miał grymas bólu wywołany potłuczeniami, których doznał w wypadku, a mimo wszystko w głównej mierze zadbał o to, aby częstochowianie sięgnęli po bonus. Teraz, jak poinformował w social mediach, zamierza zrobić sobie kilka dni przerwy.
KONTROWERSJA. Krzysztof Meyze znów ma za sobą udane zawody na wieżyczce sędziowskiej. Wypadek w piątym biegu to był tzw. "efekt domina" i trudno było wskazać winnego. Zwyczajnie zabrakło miejsca. Można natomiast zatrzymać się przy 3. odsłonie. Wówczas Jakub Jamróg wyprzedzając Adrian Miedziński zderzył się z nim, ale to też nie była jednoznaczna sytuacja. Gdyby zapytać jednego i drugiego uczestnika tego zdarzenia, to pewnie żaden z nich nie czułby się odpowiedzialny za zderzenie.
AKCJA MECZU. Ogólnie nie było to spotkanie obfitujące w efektowne szarże. My wybraliśmy rywalizację Kennetha Bjerre z Fredrikiem Lindgrenem z czwartego biegu. Wówczas Skandynawowie tasowali się przez około 2 okrążenia walcząc o zwycięstwo w tym wyścigu. Górą był Szwed.
CYTAT. - Ten mecz jechałem przede wszystkim dla Tomka Jędrzejaka. To, co się stało było wielkim szokiem. Jakość szczególnie nie myślałem o jeździe, tylko robiłem swoje - powiedział Artur Mroczka, który w końcu spisał się tak, jak tego od niego w Tarnowie oczekiwali. Zdobył 10 punktów.
LICZBA 1. Ostatni mecz zadecyduje o tym, kto spadnie z PGE Ekstraligi, więc trochę naciągając można stwierdzić, że wszystko rozstrzygnie się w jednym meczu, ale przecież obie drużyny zapracowały na taki status przez cały sezon. Jeśli tarnowianie wydrą Falubazowi przynajmniej 43 punkty, zajmą 7. miejsce w PGE Ekstralidze właśnie kosztem ekipy spod znaku Myszki Miki, która spadnie. Oj, będzie się działo przy Wrocławskiej.
ZOBACZ WIDEO Do czego służy zawodnikom lewa i prawa noga?
również w innych klubach trzeba mieć się na baczności ;)