Przez cały tegoroczny sezon Przemysław Pawlicki tylko raz awansował do półfinału turnieju Grand Prix. W pozostałych występach prezentował się słabo lub bardzo słabo. Część obserwatorów zastanawia się, czy przypadkiem powodem takich wyników nie jest klasa sportowa starszego z braci. Mówi się, że nie jest ona dostatecznie wysoka, by walczyć o tytuły międzynarodowe.
- To nie jest tak, że on się nie nadaje. Każdy ma wzloty i upadki. Brakuje mu stabilizacji formy, nie ma powtarzalności. Raz dobrze, raz gorzej. Żeby się liczyć w takich zawodach, trzeba wyniki mieć na równym poziomie. On jeździ w kratkę i to jest największy problem. Niektórym potrzeba więcej czasu, by dojrzeć - mówi Jan Krzystyniak, były żużlowiec.
Pawlicki miał w swojej karierze wiele ciężkich kontuzji, zwłaszcza w wieku juniorskim. Czy zatem mogły one wyhamować jego rozwój? - Na pewno tak. Zawodnik na torze jednak nie ma takich rzeczy w głowie. Jak ktoś myśli o złych rzeczach, to nie powinien siadać na motocykl. Trzeba mieć chłodny umysł, to sport dla ludzi myślących. On pod taśmą nie pamięta o urazach - zakończył nasz ekspert.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodnicy Fogo Unii Leszno
Dobrze panie K., lubie Pawlickich. Ale gdzie wyniki?