Rafał Dobrucki ma złych doradców? Sam wsadził się na minę

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Rafał Dobrucki
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Rafał Dobrucki

Sporo kontrowersji towarzyszyło tegorocznemu finałowi DMEJ ze względu na nieobecność na zawodach Rafała Dobruckiego. Rufin Sokołowski uważa, że trener sam wsadził się na minę. Sugeruje, że może mieć złych doradców w swoim otoczeniu.

Sobotni finał DMEJ w Daugavpils dostarczył kontrowersji. Na zawody, tłumacząc się powodami rodzinnymi, nie przyjechał menedżer Betardu Sparty i zarazem trener młodzieżowej kadry, Rafał Dobrucki. Na zawody te nie powołano też wrocławskiego zawodnika - Maksyma Drabika. Tymczasem pojechać musiał w nich zawodnik Fogo Unii, Dominik Kubera. Dzień późnej oba zespoły rywalizowały w
półfinale PGE Ekstraligi.

- Rafał może mówić teraz o sprawach rodzinnych, ale cała sytuacja wyglądała naprawdę niezręcznie. Myślę, że popełnił poważny błąd, powołując Dominika Kuberę, a nie wysyłając na Łotwę Maksyma Drabika. To tylko sprzyjało dywagacjom i różnym teoriom. Gdyby obaj zawodnicy tam pojechali, to takiego szumu w mediach by nie było - uważa Rufin Sokołowski, który zna dobrze Dobruckiego z czasów pracy w Unii Leszno.

Były działacz przyznaje, że nie chce mu się wierzyć w złe intencje wrocławskiego szkoleniowca. Sugeruje jednak, że Dobrucki może mieć w swoim otoczeniu klubowym złych doradców. - Znam Rafała od lat i zawsze uważałem go za człowieka uczciwego. Nie sądzę więc, by w jego podejściu coś się zmieniło. Chcę wierzyć, że faktycznie chodzi o sprawy rodzinne i nie ma tu drugiego dna. Możliwe, że Rafał ma w swoim otoczeniu czy klubie złych doradców. Nie chce mi się jednak wierzyć, by on mógł to wszystko wymyślić - stwierdza Sokołowski.

ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Trochę żałuję, że w piątce nominowanych nie ma Gruchalskiego

Źródło artykułu: