"Ostro w lewo" to cykl felietonów Michała Wachowskiego, redaktora WP SportoweFakty.
***
Uważam, że będąc osobą publiczną - a takową jest przecież prezes Drużynowego Mistrza Polski - trzeba ważyć swoje słowa. Nie chce mi się więc wierzyć, że Piotr Rusiecki napisałby z całą stanowczością, że Betard Sparta Wrocław trenowała przed meczem jazdę na światło, jeśli nie miałby na dowodów.
Nie oczekuję tego, by sternik Fogo Unii Leszno dzielił się wszystkimi informacjami z kibicami i dziennikarzami na Twitterze. Jeśli jednak posiada informacje o nieuczciwym działaniu wrocławian, to powinien czym prędzej przekazać wszystkie dowody Speedway Ekstralidze, GKSŻ, jeśli nie samej policji. Chyba, że prezes powiela tylko zasłyszane plotki. Nie chce mi się jednak wierzyć, by zachował się tak nieprofesjonalnie.
Liczę, że bez względu na to co wie, a czego nie wie prezes z Leszna, Speedway Ekstraliga, na czele z prezesem Wojciechem Stępniewskim, nie zamiecie sprawy pod dywan. I chodzi tu o dobro całych rozgrywek. Plotki żyją własnym życiem, a ta o rzekomo celowym zepsuciu maszyny startowej ma się bardzo dobrze. Jeżeli Sparta nie zrobiła niczego celowo, to należałoby to wyjaśnić, a później punkt po punkcie przedstawić to kibicom. Inaczej wrocławianie będą jeszcze długo wyzywani przez część żużlowej Polski od oszustów. Wyjaśnić trzeba to także dlatego, żeby w przeszłości zarówno na stadionie Sparty, jak i na innym w Polsce, nie doszło do podobnej awarii. Na światło startowano przecież nie tak dawno w Warszawie. Za chwilę będzie to nasza narodowa specjalność.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Trochę żałuję, że w piątce nominowanych nie ma Gruchalskiego
PS. Rufin Sokołowski, były prezes z Leszna, powiedział mi ciekawą rzecz. Jego zdaniem kluby żużlowe kombinowały, kombinują i będą kombinować. Jako przykład podaje własną przygodę z Gniezna za czasów swojej prezesury. Odkrył wówczas, że gospodarze majstrowali przy zielonym świetle. - Gdy sędzia przyciskał przycisk zwolnienia taśmy, to światełko nieznacznie przygasało. Gospodarze doskonale o tym wiedzieli i puszczali sprzęgło, idealnie wychodząc spod taśmy.
Sokołowski opowiada, że powiedział o tym arbitrowi przed zawodami. Ten, po dostrzeżeniu przekrętu, był wściekły. Światła nie udało się wymienić przed meczem, ale sędzia zakazał zawodnikom spoglądania przy starcie w tamtym kierunku. - Powiedział żużlowcom, że mają patrzeć na zamek. Ten, kto zacznie obracać głowę w kierunku światła, będzie wykluczony. Gnieźnianie stracili przez to swój atut, a my tam wysoko wygraliśmy - wspomina Sokołowski.
Od tamtych wydarzeń minęło paręnaście lat. Czasy się trochę zmieniły, ale czy mentalność ludzi także?
Michał Wachowski