Wrocławianie nie wiedzą na jaki tor się szykować. "Piłka stoi po stronie gospodarzy"

Betard Sparta Wrocław stoi przed nie lada wyzwaniem. Zespół Rafała Dobruckiego musi pokonać Fogo Unię Leszno różnicą co najmniej 7 punktów, jeśli myśli o awansie do wielkiego finału PGE Ekstraligi.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Para Sparty: Vaclav Milik, Maksym Drabik WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Para Sparty: Vaclav Milik, Maksym Drabik.
W ostatnich latach żużlowcy Betard Sparty Wrocław pokazywali, że potrafią rozgrywać dobre spotkania na torze Fogo Unii Leszno. Tyle że jedynie w fazie zasadniczej PGE Ekstraligi. Jeśli przeanalizujemy wyniki od roku 2015, to leszczynianie potrafili wygrać 46:44, by w kolejnych dwóch sezonach ponosić minimalne porażki (43:47, 44:46).

Los jednak chciał, że w sezonach 2015 i 2017 oba zespoły mierzyły się też w wielkim finale ligi. W tym przypadku leszczyńskie Byki już potrafiły wykorzystać atut własnego toru. Remis oraz 8-punktowe zwycięstwo dały Fogo Unii dwa tytuły Drużynowego Mistrza Polski.

Sytuacja odwróciła się w tegorocznych rozgrywkach. Najpierw leszczynianie wywieźli korzystny wynik ze stolicy Dolnego Śląska, bo za taki należy uznać remis 45:45, uzyskany bez wsparcia kontuzjowanego Piotra Pawlickiego. Z kolei na koniec rundy zasadniczej pokonali rywala 55:35. Oba zespoły zmierzyły się też w półfinale ligi. We Wrocławiu znów triumfowała Fogo Unia. Tym razem 48:42.

Dlatego też wrocławianie są w bardzo trudnej sytuacji przed meczem rewanżowym. Zważywszy na to, że osiągnęli niższą pozycję w tabeli przed fazą play-off, muszą wygrać co najmniej różnicą 7 punktów, by awansować do finału. Dodatkową zagadkę stanowi dla nich sposób przygotowania leszczyńskiej nawierzchni. Na spotkanie kończące rundę zasadniczą menedżer Piotr Baron przygotował inny tor, miał bowiem świadomość, że Betard Sparta najprawdopodobniej będzie rywalem jego zespołu w play-offach.

ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Jamróg największą niespodzianką sezonu. Powinien zostać w PGE Ekstralidze

- Leszczynianie nieco namieszali z torem. Taki, który Unia robiła zwykle, znamy bardzo dobrze. Taki, który przygotowała na ostatni mecz rundy zasadniczej, zdążyliśmy poznać przez te piętnaście wyścigów. W tym przypadku piłka stoi po stronie gospodarzy - powiedział menedżer Rafał Dobrucki, zapytany o przygotowania do niedzielnego rewanżu.

Spotkanie rozegrane pod koniec sierpnia nie ułożyło się po myśli Vaclava Milika i Maxa Fricke'a. Czech i Australijczyk zdobyli łącznie 4 punkty. To od ich postawy będzie zależeć to, czy Betard Sparcie uda się odrobić straty z pierwszego finału. - Na pewno nie składamy broni. Jedziemy na rewanż z taką myślą, by wywalczyć awans - dodał Dobrucki.

Milik po przegranym półfinale we Wrocławiu sam nazwał siebie "ojcem porażki". 25-latek wierzy jednak w odwrócenie losów rywalizacji. - Mamy wiedzę z pierwszego meczu. Gdybyśmy mieli ten mecz w Lesznie jechać od nowa, to zastosowałbym inne ustawienia. Gdy jeździłem tam w zeszłym roku, to nigdy nie było tak twardo. Zawsze było dużo bardziej przyczepnie - komentował zawodnik Betard Sparty.

Dobrą wiadomością dla Betard Sparty jest to, że Fogo Unia sama może wpaść we własne sidła. Przygotować taki tor jak przez znaczną część sezonu, czy taki jak na ostatni mecz rundy zasadniczej? Odpowiedź na to pytanie musi znaleźć Piotr Baron, a jak wiadomo, czasem lepsze jest wrogiem dobrego.



KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Betard Sparta Wrocław awansuje do finału PGE Ekstraligi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×