Z drugiej strony ekranu to cykl felietonów Gabriela Waliszki, dziennikarza nSport+.
***
[tag=856]
Fogo Unia Leszno[/tag] albo Cash Broker Stal Gorzów meldują się w finałach najszybszej ligi świata od 2014 roku regularnie. Cztery lata temu pojechali przeciwko sobie, z dobrym dla stalowców skutkiem. Było pamiętne cygaro, słowa prezesa o urodzeniu Piotra Palucha, czołg czy armata jakaś wielka, złote szczęście i inne takie. Prawdziwy Byk Adam Skórnicki szczerze cieszył się ze srebrna, kręcąc w oku delikatną łzę w naszym telewizyjnym studiu. Fajno było, tak kolorowo, wesoło i w ogóle bardzo dla obu stron radośnie.
W kolejny trzech sezonach do finału dojeżdżał albo byczy zespół albo faceci ze stali. Cieszono się na przemian: a to Leszno ze złotym Skórą, potem Gorzów ze swoim torem i ponownie opromienione sławą i chwałą rozpędzone Byki. Wiele mieliśmy niezapomnianych wrażeń, historii materiałowych czy też wylanych hektolitrów potu albo innych substancji. Zawsze dochodziła jakaś dramaturgia, emocje większe czy mniejsze, klimat z zagadkową nawierzchnią lub jakimiś kuksańcami w ważnych momentach. No ale w końcu jazda zawsze idzie o dużą stawkę, a żużel nie lubi zabawy w balet.
Jak będzie teraz? Trudno orzec, bo argumenty przemawiają za Lesznem, a kontrargumenty za Gorzowem. Zostawiając tory w spokoju, bo tego nigdy nie odgadniemy, składy wydają się równe, z lekkim wskazaniem na Leszno. Gdyby trochę puścić wodze fantazji i poszukać po piłkarsku to: Emilowi Sajfutdinowowi do krycia przypiszemy Bartosza Zmarzlika, Januszowi Kołodziejowi pewnie Krzysztofa Kasprzaka, Piotrowi Pawlickiemu damy Martina Vaculila, Jarosławowi Hampelowi myślę Szymona Woźniaka, a Brady'emu Kurtzowi raczej Linusa Sundstroema. Zostają nam juniorzy, i tu przewagę mają Byki. Bo co by nie mówić, para Smektała-Kubera jest w teorii na pewno silniejsza niż Karczmarz-Czerniawski. W teorii podkreślmy raz jeszcze, ponieważ na torze zdarzają się rzeczy nieobliczalne i zaskakujące. Jeśli przyjmiemy, że nikt nie złapie kontuzji i każdy będzie na najbliższe niedzielę w pełni dyspozycyjni, to mamy obraz finału, co się zowie.
- Patrząc na rozpędzający się Gorzów, może zaskoczyć właśnie na Stal – przyznał w naszym magazynie Dawid Celt, który jako specjalista od tenisa świetnie czyta kibicowskie ścieżki na żużlu. - Leszno jest pewnym faworytem - rzuca jednak większość typujących zwycięzcę finału. Oglądając ten sezon z perspektywy obiektywizmu dziennikarskiego trzeba przychylić się do obu myśli. Gorzów złapał rozpęd, a Leszno jest poważniejszym kandydatem. Dlatego o wyniku zdecydują detale. Dyspozycja dnia, spokojna głowa, znajomość i przystosowanie się do toru, celne podpowiedzi ludzi ze sztabów, czy też osławione już ustawienia motocykli.
Leszno z Gorzowem przyzwyczaiły nas do oglądania finałów z ich udziałem prawie tak samo jak spoglądanie przez lata na serialowe Klany, Diagnozy, Miłości czy też inne dzieła polskiej kinematografii. Zdarza się, że popatrzymy w szklany ekran, bo ciekawią nas perypetie głównych bohaterów, mimo że znamy ich i oglądamy od wielu pięknych lat. Dlatego finał najszybszej ligi świata, mimo że znów z podobną obsadą jak w ostatnich latach, nie będzie nas nudził. Ani przez moment, ani przez jeden wyścig. To będzie prawdziwy festiwal polskiego i światowego speedwaya. A wygra ten lepszy i raczej mniej przewidywalny. Niech wszystko rozstrzygnie się w 30. wyścigu. Na przykład niespodziewanie na ostatniej prostej. W najbardziej nieprzewidywalnej lidze świata cuda są możliwe.
Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+
ZOBACZ WIDEO Start wyścigu żużlowego. Leszek Demski wyjaśnia, kiedy bieg powinien być przerwany