Powie ktoś, że się czepiam, że wiele żużlowych nacji dałoby wszystko, by mieć tyle srebrnych medali IMŚ w ciągu ostatniej dekady, co Polacy. Faktycznie, od 2009 do 2017 roku nasi rodacy zdobyli aż pięć tytułów indywidualnego wicemistrza świata. Dla porównania w XXI wieku sam Jason Crump wywalczył pięć srebrnych medali IMŚ, a do tego dołożył 3 tytuły mistrzowskie i 2 brązowe krążki. Australijczyk był fenomenem, bo przez 10 lat z rzędu nie schodził z podium klasyfikacji IMŚ.
Wracając jednak do polskich wicemistrzów świata, z pewnością zapisali się oni w historii. Zarówno ci, którzy medale zdobywali przed laty jak pierwszy polski srebrny medalista IMŚ, zmarły niedawno Paweł Waloszek, jak i późniejszy Zenon Plech. Startowali oni w trochę innych czasach. Medale rozdawano podczas finałów jednodniowych. Czasami łut szczęścia czy dyspozycja dnia decydowała o tym, czy zdobywało się złoto, srebro czy lądowało poza podium. Bez dwóch zdań zarówno Plech jak i inna legenda, Edward Jancarz mieli papiery na mistrza świata. Tytułu nigdy jednak nie zdobyli.
Po chudych latach 80 i 90. ubiegłego wieku, polscy żużlowcy w ostatniej dekadzie zanotowali prawdziwy wysyp srebrnych medali IMŚ. Zapoczątkował to jednak znacznie wcześniej nie kto inny, tylko Tomasz Gollob, który w 1999 roku zdobył srebrny medal, po heroicznej walce z Tony Rickardssonem. Do dzisiaj krążą legendy, czy Polak już wówczas zostałby mistrzem świata, gdyby nie feralny wypadek podczas finału Złotego Kasku we Wrocławiu. Tego się już nie dowiemy.
Gollob srebro powtórzył dziesięć lat później, w 2009 roku, kiedy to wspinał się szczebel po szczebelku na sam szczyt. Triumfalny marsz rozpoczął w 2007 roku czwartym miejscem, później był brąz, wspomniane srebro, aż w końcu wymarzone przez Golloba i polskich kibiców złoto w 2010 roku. - Przepraszam, że musieliście na to tak długo czekać - tych słów, które polski mistrz wypowiedział w Terenzano zaraz po tym, jak zapewnił sobie tytuł, nie sposób zapomnieć. Żużlowa Polska czekała na złoto w IMŚ długie 37 lat.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Jamróg największą niespodzianką sezonu. Powinien zostać w PGE Ekstralidze
W tym samym sezonie, najlepszym w historii polskiego żużla, wicemistrzem świata został Jarosław Hampel, który długo przewodził klasyfikacji generalnej cyklu SGP, ale w końcówce złapał zadyszkę. Na Golloba nie było wtedy mocnych. Królował jak na mistrza przystało i już w przedostatniej rundzie zapewnił sobie złoto. Hampel tytuł wicemistrzowski powtórzył w 2013 roku, przegrywając o 9 punktów z Taiem Woffindenem. Marzenia o złotym medalu Hampel musiał odłożyć na przyszłość. Feralna kontuzja z 2015 roku sprawiła, że być może na zawsze...
Kiedy w lutym 2013 roku Krzysztof Kasprzak mówił w wywiadzie, że w ciągu pięciu lat chce zostać mistrzem świata, wielu pukało się w czoło. Polak jednak nie rzucał słów na wiatr. Sezon 2014 był jego najlepszym w karierze. Przy odrobinie szczęścia mógł zrealizować marzenie. Z uwagi na kontuzję, w jednym turnieju w ogóle nie wystartował, a w innym uraz kolana nie pozwalał mu nawiązać rywalizacji i zakończył zawody bez punktów. To wręcz niewiarygodne, że z dwoma lukami w "generalce" zdołał sięgnąć po srebrny medal, tracąc do mistrza świata Grega Hancocka zaledwie 8 punktów. - Latka lecą, a ja chcę wrócić do SGP, by zdobyć to, co brakuje mi w kolekcji trofeów. Gdyby nie kontuzja, już mogłem być mistrzem świata - mówił niedawno Kasprzak.
Ostatnim polskim wicemistrzem świata jest wciąż aktualny srebrny medalista IMŚ Patryk Dudek, który przebojem wdarł się do światowej czołówki. Polak zanotował najlepszy debiut w historii cyklu SGP, przegrywając w 2017 roku z genialnym wówczas Australijczykiem, Jasonem Doylem. Szkoda, że kontuzja ręki wyeliminowała 26-latka z walki o kolejny medal. Brąz po świetnym występie w Krsko był nadal realny.
Na przestrzeni ostatnich lat w IMŚ Polacy zdobyli sporo medali. W końcówce XX wieku i na początku obecnego stulecia jedynym, który stawał na podium był Tomasz Gollob. W minionych kilku sezonach dołączyli do niego inni. Hampel, Kasprzak, czy Dudek zapisali się w historii jako wicemistrzowie globu. Do tego najważniejszego sukcesu w speedwayu brakło im niewiele. Jedni być może będą mieli jeszcze szanse powalczyć o złoty medal IMŚ. Dla drugich ta życiowa szansa przeszła koło nosa niepowtarzalnie.
W XXI wieku Polska jest najmocniejszą żużlową nacją na świecie. Zdominowała Drużynowy Puchar Świata, Drużynowe Mistrzostwa Świata Juniorów, a także indywidualne mistrzostwa świata juniorów. Wciąż jednak w rywalizacji o tytuł indywidualnego mistrza świata jesteśmy daleko za potęgami. Owszem, na koncie Polski widnieje już 20 medali IMŚ, ale tylko dwa z najcenniejszego kruszcu. Pora to w końcu zmienić. Bartosz Zmarzlik świetnie radzi sobie w drugiej części sezonu 2018 i najwyższy czas, by trzeci z naszych rodaków sięgnął po najwyższy laur.
Zdobyć mistrzostwo świata nie jest łatwo, o czym przekonał się polski żużlowiec wszech czasów, Tomasz Gollob, który z uporem maniaka wspinał się na szczyt. Dokonał tego dopiero w wieku 39 lat. Zmarzlik, Dudek, Janowski czy Pawlicki są dużo młodsi. Wiele sezonów przed nimi. Jeśli jednak nadarza się okazja, trzeba z niej korzystać. Czy ktoś się pytał Taia Woffindena o wiek, kiedy w 2013 roku zdobywał swój pierwszy tytuł IMŚ?
Brytyjczyk miał wtedy tylko 23 lata i jest najmłodszym czempionem wyłanianym w cyklu SGP. Bartosz Zmarzlik w tym roku również skończył 23 lata i niech wreszcie przełamie tę polską niemoc w walce o złoty medal IMŚ. W tym samym wieku tytuły mistrzowskie zdobywali także takie tuzy światowego żużla, jak Ove Fundin, Barry Briggs (drugi złoty medal), czy Gary Havelock.
Mieliśmy 12 w historii indywidualnych mistrzów świata juniorów. Czas na trzeciego w gronie seniorów. Obyśmy po 6 października 2018 mogli jednym tchem wymieniać Bartosza Zmarzlika obok taki sław jak Jerzy Szczakiel i Tomasz Gollob.