Speed Car Motor Lublin zdominował wszystkich w rundzie zasadniczej, przez którą przeszedł jak burza. W półfinale też nie miał większych problemów i awansował do wielkiego finału. W nim zmierzy się z ROW-em Rybnik, który faworytem nie będzie, ale wcale nie stoi na straconej pozycji. - Motor i ROW to drużyny, które prezentują się bardzo równo. W tym dwumeczu zdarzyć się może wszystko - przekonuje Wojciech Dankiewicz.
- Sam bym się nie podjął oceny, który z tych zespołów wyjdzie z tego pojedynku górą i wywalczy awans. Czasami o końcowym triumfie decydują detale, jak na przykład defekt czy wykluczenie. Tutaj naprawdę może być różnie - dodaje ekspert nSport+. I w zasadzie trudno się nie zgodzić z tymi słowami. ROW w trakcie sezonu miał małą zadyszkę, ale teraz wygląda naprawdę solidnie. Poza tym w Rybniku jest niesamowite ciśnienie na powrót do PGE Ekstraligi. Krzysztof Mrozek i jego ekipa doskonale zdają sobie sprawę, że kluczem do pokonania w dwumeczu faworyzowanego Motoru Lublin będzie pierwsze spotkanie. 8-10 punktowa zaliczka przed rewanżem powinna zadowolić rybnicką drużynę.
- Taki scenariusz jest prawdopodobny. Poza tym pamiętajmy, że jeżeli w pierwszym meczu zwycięża gospodarz, to w rewanżu ma naprawdę szerokie pole do popisu. Zakładając rozwiązanie, że ROW wygra u siebie różnicą kilku punktów, to w Lublinie do awansu nie będzie potrzebował wygranej. Wtedy z pomocą rezerw taktycznych można próbować bronić korzystnego wyniku. Dla rybniczan kluczem do sukcesu będzie pierwszy mecz u siebie. Jeśli zaskoczą rywala i zwyciężą, to później wszystko będzie możliwe - podsumowuje Dankiewicz.
Swoją drogą warto wspomnieć, że w rundzie zasadniczej ROW przegrał u siebie z Motorem. Wówczas padł wynik 47:43 dla gości. Gdyby taki scenariusz się powtórzył, lublinianie awans mieliby w zasadzie w kieszeni.
ZOBACZ WIDEO Start wyścigu żużlowego. Leszek Demski wyjaśnia, kiedy bieg powinien być przerwany