Po pierwszym spotkaniu finałowym w Gorzowie Piotr Pawlicki znajdował się na ustach wszystkich kibiców Fogo Unii Leszno. Kapitan Byków imponował formą i był jednym z ojców sukcesu, jakim było wywalczenie 44 punktów na trudnym terenie przy ul. Śląskiej. Zapisał wtedy na swoim koncie 13 punktów i bonus.
Pawlicki przystąpił równie zmotywowany do spotkania rewanżowego na własnym stadionie. Szybko okazało się jednak, że nie jest to jego wieczór. W efekcie po trzech nieudanych startach menedżer Piotr Baron odstawił lidera drużyny na boczny tor.
- Nie pojadę już w kolejnym wyścigu. Zostaje mi być z kolegami w parkingu i ich wspierać - mówił wyraźnie rozżalony Pawlicki w rozmowie nSport+.
Pawlicki uzbierał ledwie 2 punkty w trzech startach. - Ze startu wyjeżdżam dobrze, potem prędkości mi brakuje. Za mną trzy słabe biegi. Zawaliłem mecz. Mam źle dobrane przełożenia. Wydawało się na treningu, że one są właściwe, ale ten tor wygląda teraz nieco inaczej. Nie ma się jednak co tłumaczyć - dodawał 23-latek.
Ostatecznie słaba postawa Pawlickiego nie miała negatywnego wpływu na wynik Fogo Unii, bo leszczynianom udało się pokonać Cash Broker Stal Gorzów i tym samym kolejny tytuł DMP powędrował na konto klubu z Wielkopolski.
- To piękno sportu. Nie mam najlepszego dnia, ale jestem dumny z drużyny. Chłopacy dali radę. Na torze staram się robić, co mogę. Czasem ma się jednak słabszy dzień. To jest wkalkulowane w sport. Ja za to pojechałem dobrze w pierwszym meczu w Gorzowie - podsumował Pawlicki.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: trofeum przechodnie
Nie nie udźwignął presji.
:)