Od fatalnego karambolu rozpoczął się mecz barażowy o PGE Ekstraligę. Już w drugiej gonitwie doszło do upadku, w którym ucierpiała trójka żużlowców. Lars Skupień po starcie przyciął do krawężnika, ale wjechał w przyczepniejszą część toru i trafił w Sebastiana Niedźwiedzia. W tę dwójkę wpadł jeszcze Mateusz Tonder.
- Dawno nie widziałem takiego karambolu. Niedźwiedź uderzył głową mocno o tor, a przecież niedawno miał problemy z kręgosłupem. Tonder też miał szczęście, że nie został trafiony lecącym motocyklem - analizował w nSport+ Mirosław Jabłoński.
Ostatecznie żużlowcy wrócili do parku maszyn o własnych siłach. Niedźwiedź był jednak wyraźnie oszołomiony. Jak zdradził lekarz zawodów, żużlowiec Falubazu Zielona Góra na chwilę stracił przytomność. Mimo to, przystąpił on do powtórki pechowego wyścigu. W studiu nSport+ pokazano kask Niedźwiedzia, który wskutek uderzenia o tor pękł w kilku miejscach.
W karambolu ucierpiał też Skupień. Zawodnik ROW-u Rybnik narzeka na ból ręki i został uznany za niezdolnego do dalszej jazdy. Lekarze podejrzewają, że u 21-latka mogło dojść do złamania lub pęknięcia kości.
Aktualizacja (godz. 16:05):
Niedźwiedź wyjechał też do biegu czwartego, w którym zamarkował defekt. Junior Falubazu później zjechał na murawę, gdzie zajęli się nim medycy. Po młodzieżowca wyjechała karetka, która odwiozła go do szpitala.
ZOBACZ WIDEO: PGE Ekstraliga: trofeum przechodnie