PGE Ekstraliga poruszona wydarzeniami po upadku Niedźwiedzia. Dojdzie do istotnych zmian?

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik kontra Sebastian Niedźwiedź
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik kontra Sebastian Niedźwiedź

Władze Ekstraligi Żużlowej krytykują postępowanie lekarza, który dopuścił do startu Sebastiana Niedźwiedzia po upadku w pierwszym meczu barażowym w Zielonej Górze. - Ta decyzja była skrajnie nieodpowiedzialna - mówi Ryszard Kowalski.

Przypomnijmy, że pierwszy mecz barażowy pomiędzy Falubazem Zielona Góra a ROW-em Rybnik rozpoczął się od fatalnego karambolu. Już w drugiej gonitwie doszło do upadku, w którym ucierpiała trójka żużlowców. Lars Skupień po starcie przyciął do krawężnika, ale wjechał w przyczepniejszą część toru i trafił w Sebastiana Niedźwiedzia. W tę dwójkę wpadł jeszcze Mateusz Tonder.

Niedźwiedź był po upadku wyraźnie oszołomiony. Mimo to, przystąpił do powtórki, a później wyjechał do kolejnego swojego biegu, w którym zamarkował defekt. Junior Falubazu zjechał na murawę, gdzie od razu zajęły się nim służby medyczne. Cała sytuacja wywołała wiele kontrowersji. Spotkała się także ze zdecydowaną reakcją PGE Ekstraligi.

- Zastanawiam się, jak to się stało, że lekarz, który przecież składał przysięgę Hipokratesa, wykazał się wielką nieodpowiedzialnością w przypadku określania stanu zdrowia Sebastiana Niedźwiedzia po upadku - mówi Ryszard Kowalski, wiceprezes Ekstraligi Żużlowej. - Po pierwsze nie szkodzić… Dlaczego o tym zapomniano? - dziwi się Kowalski.

W Ekstralidze Żużlowej sytuacja wzbudziła duże zaniepokojenie. Organ zarządzający rozgrywkami tłumaczy, że od trzech lat rozmawia z GKSŻ o wprowadzeniu licencji dla lekarzy zawodów. - Decyzja podjęta w Zielonej Górze była skrajnie nieodpowiedzialna - kontynuuje Kowalski. - Żaden nowy przepis nie zastąpi zdrowego rozsądku. Lekarz podejmuje na zawodach decyzję na podstawie całej swojej wiedzy medycznej. Jeżeli w ciągu regulaminowych pięciu minut nie jest w stanie określić czy zawodnik jest zdolny do dalszej jazdy w meczu, to wniosek jest prosty - zawodnik jest niezdolny. Pamiętajmy, że czas określony w regulaminie nie jest czasem na rehabilitację, czy leczenie zawodnika, a więc wszelkie wątpliwości powinny skutkować decyzją negatywną - dodaje Kowalski.

- Należy podkreślić, że - zgodnie z regulaminem - Falubaz Zielona Góra po upadku Sebastiana Niedźwiedzia nie musiał zgłaszać sędziemu zmiany zawodnika i działać pod presją czasu. Wystarczyło, aby na starcie powtórzonego biegu pojawił się rezerwowy Damian Pawliczak. Byłby automatycznie uprawniony do jazdy i sędzia nie mógłby tego zakwestionować. Takie zachowanie nie jest obarczone żadną karą. Lekarz, w przypadku kiedy nie jest pewny stanu zdrowia, może orzec niezdolność do startu w następnym biegu - przypomina Kowalski.

- Lekarz ma tu pełną gamę możliwości. Każdy sport ma swoją specyfikę, jest dynamiczny. Przecież na pojedynkach bokserskich też zdarzają się sytuacje, w których sędzia w ciągu dziesięciu sekund wydaje decyzję o niezdolności boksera do dalszej walki. Na żużlu jest podobnie. Lekarz powinien brać odpowiedzialność za decyzję i wiedzieć, że kontuzjowany zawodnik może zrobić krzywdę sobie lub innym uczestnikom kolejnego wyścigu. Przypominam też, że na meczu żużlowym jest lekarz zawodów, a także klubowi lekarze drużyn i wreszcie lekarze z karetki. Na zawodach jest więc aż sześć wysoce wykwalifikowanych osób i nie trzeba zwiększać ich liczby lub wydłużać czasu na podejmowanie kluczowych decyzji. Wystarczy być odpowiedzialnym, bo żaden przepis tego nie ureguluje - przekonuje Ryszard Kowalski.

Co dalej wydarzy się w tej sprawie? - Będziemy rozmawiać z GKSŻ o wprowadzeniu licencji dla lekarzy orzekających na zawodach. Być może, jeżeli sytuacje będą się powtarzać, będziemy wnioskować o pozbawianie lekarzy klubowych prawa do decydowania o niezdolności zawodnika na zawodach, a co za tym idzie za wprowadzeniem niezależnych lekarzy zawodów - tak jak to jest obecnie z sędziami -mówi Kowalski. - Nie mniej, ważna jest rola opinii publicznej piętnująca takie zachowania. Nikt z nas po prostu nie chce oglądać takich sytuacji, jak ta w Zielonej Górze - kończy Kowalski.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po gorzowsku

Źródło artykułu: