Betard Sparta musi wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów. Czugunow to zawodnik na lata

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Tai Woffinden po meczu
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Tai Woffinden po meczu

Jeśli wcześniejszy sezon kończy się na drugim miejscu, zimą wzmacnia za grube pieniądze Maxem Fricke, to zdobycie brązowego medalu trzeba rozpatrywać w kategoriach porażki. Na Dolnym Śląsku muszą wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów.

"Plusy i minusy sezonu" to nowy cykl, w którym przedstawiamy najlepsze i najsłabsze strony poszczególnych drużyn PGE Ekstraligi w sezonie 2018.

***
PLUS: Trzej liderzy. Woffinden, Janowski i Drabik

Swego czasu Polonia Bydgoszcz budowała skład w oparciu o trzech liderów, mając w nadziei, że pozostali zawodnicy dorzucą tyle punktów, że uda się wygrać mecz. Jeśli przeanalizujemy wyniki Betard Sparty Wrocław, to zespół mógł liczyć na trzech pewniaków - Macieja Janowskiego, Taia Woffindena i Maksyma Drabika. Każdemu z nich zdarzały się słabsze występy, ale też żaden z nich nie jest robotem.

W wielu spotkaniach trio Janowski, Woffinen, Drabik tuszowało słabą formę pozostałych żużlowców. Gdy tylko Betard Sparta traciła dystans do rywala, byli oni w stanie podciągnąć drużynę poprzez starty z rezerw taktycznych. Co ważne w kontekście kolejnego sezonu, cała trójka nie zamierza zmieniać pracodawcy. To oznacza, że wrocławianie trzon ekipy już jest. Więcej trzeba wyciągnąć z zawodników drugiej linii, a sukces będzie murowany.

MINUS: jazda na zielone światło i wstyd przed całą Polską

Złość rzeczy martwych, która mogła się przytrafić w każdym innym mieście. Awaria podczas półfinału PGE Ekstraligi z Fogo Unią Leszno, która zaowocowała przerwą w zawodach i startami na zielone światło, nie miała prawa się wydarzyć. Podobnie jak sytuacja, która miała miejsce przed kilkoma laty na turnieju Grand Prix na PGE Narodowym.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: trofeum przechodnie

Oczywiście, wrocławianie nie są operatorem odnowionego obiektu i wynajmują go jedynie na dzień zawodów, a audyt jasno wskazał, że studzienka, w której znajduje się instalacja elektryczna została zalana wodą podczas ulewy poprzedzającej mecz. Nie zmienia to faktu, że gdy ekstraligowe rozgrywki wchodziły w decydującą fazę, więcej rozmawialiśmy o zielonym świetle niż emocjach na torze. Tak nie powinno być i oby sytuacja więcej się nie powtórzyła.

Niepotrzebne były też emocje nakręcane przez leszczyńską stronę wokół tego zdarzenia. Sugerowanie, że usterkę wywołano celowo, bo wynik był niekorzystny, podczas gdy ostatecznie wywiozło się z Wrocławia dość dobry rezultat, było słabe.

PLUS: Czugunow to rezerwowy na lata

Wrocławianie wygrali rywalizację o Gleba Czugunowa i jeśli nic nie zmieni się w regulaminie, to Betard Sparta zyskała rezerwowego na lata. Rosjanin długo czekał na debiut ligowy, ale gdy już otrzymał szansę, to pokazał pełnię swoich umiejętności. Sezon dla wrocławskiej drużyny mógłby się potoczyć inaczej, gdyby nie kontuzja Czugunowa, przez którą na ponad dwa miesiące wypadł on ze składu.

Jednak biorąc pod uwagę młody wiek żużlowca, jeszcze przez kilka sezonów będzie mógł on jeździć pod numerem ósmym/szesnastym. Daje to menedżerowi ogromne poczucie bezpieczeństwa, bo umiejętności Czugunowa powinny tylko rosnąć.

W Betard Sparcie wiążą ogromne nadzieje z Czugunowem, z którym przed tym sezonem podpisano wieloletni kontrakt. Należy oczekiwać, że przyszłoroczny skład drużyny będzie zbudowany w ten sposób, że 18-latek z pozycji rezerwowego będzie od razu zastępować polskiego żużlowca znajdującego się pod numerem dwa/dziesięć. Na rynku brakuje bowiem uznanych polskich seniorów, dlatego wątpliwe, by Andrzej Rusko dokonał jakiegoś spektakularnego transferu. Tym bardziej, że inni żużlowcy doskonale widzą, co przytrafiło się w tym roku Damianowi Dróżdżowi.

MINUS: chybiona koncepcja składu

Coś, co od początku nie funkcjonowało tak jak powinno. Zimą wrocławianie długo walczyli o Maxa Fricke'a, bo ten mógł startować z pozycji rezerwowego i łatać dziury w składzie. Szybko okazało się jednak, że Australijczyk sam nie jest pewniakiem. Menedżer Rafał Dobrucki miotał się. Zmieniał numery startowe 21-latka, bo miał nadzieję, że umieszczenie go w wyjściowym składzie i świadomość, w których biegach pojedzie, pozytywnie wpłynie na jego wynik. Tak się jednak nie stało.

Fricke przez cały sezon nie znalazł swojego miejsca w zespole. Pod koniec rozgrywek trafił do pary z Woffindenem, bo podobno tak od początku miał wyglądać skład Betard Sparty. Ta koncepcja też nie wypaliła w związku ze słabszą formą Vaclava Milika. Rotowanie składem i próba wydobycia maksimum z Australijczyka doprowadziła do tego, że z Wrocławiem musiał się pożegnać Andrzej Lebiediew.

Nie mówiąc o tym jak czuł się Dróżdż, który niejednokrotnie wychodził do prezentacji, by później w każdym wyścigu być zastępowanym przez Australijczyka.

Źródło artykułu: