Mateusz Cierniak: Lepszego debiutu nie mogłem sobie wymarzyć. Chciałbym zostać w Tarnowie (wywiad)

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu: Mateusz Cierniak
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu: Mateusz Cierniak

To był debiut, który zapadnie w pamięci na długie lata. Ostrowscy kibice przecierali oczy ze zdumienia i jednocześnie wiwatowali na stojąco, widząc co wyprawia na torze 16-letni Mateusz Cierniak. Debiut jak z kosmosu to mało powiedziane.

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Lepszego debiutu nie mógł pan sobie chyba wymarzyć?

Mateusz Cierniak: Dokładnie. To był niesamowity dzień. Zdobyłem wraz z bonusami komplet punktów i przyczyniłem się do awansu ostrowskiej drużyny do pierwszej ligi. Od początku meczu dobrze mi szło. W piątek długo trenowaliśmy i pasowaliśmy motocykle do ostrowskiego toru. Jak widać wszystko idealnie zadziałało.

[b]

Ile występów na ostrowskim torze zaliczył pan wcześniej?[/b]

Jeden. W zasadzie tylko trenowałem w piątek. Wtedy byłem pierwszy raz w Ostrowie. W niedzielę w barażu pojechałem na tym torze po raz drugi w życiu.

Była presja przed debiutem?

Nie. Starałem się na luzie podejść do tych zawodów, tak jak do wcześniejszych młodzieżowych, w których już startowałem. Trochę tych zawodów odjechałem w tym sezonie. Nauczyłem się, jak walczyć z presją i chyba potrafię sobie radzić z nerwami.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2018: finał Fogo Unia - Cash Broker Stal

Przed tak liczną publicznością chyba jeszcze pan nie jechał?

Nie. Rzeczywiście to był mój debiut przy wypełnionym stadionie.

Jak to jest, że startował pan w Ostrowie po raz drugi w życiu, a znał pan ścieżki miejscowego toru lepiej niż niektórzy zawodnicy, którzy ścigają się tutaj od kilku sezonów?

Dużo pomógł mi piątkowy trening. Idealnie nie rozpocząłem meczu, bo startu w pierwszym wyścigu nie miałem zbyt dobrego. Starałem się jednak pojechać jak najlepiej. Wiedziałem, że moja drużyna walczy o awans do pierwszej ligi, a pierwszy wyścig przegrała 1:5. Napędziłem się po zewnętrznej, bo bardzo chciałem pomóc ostrowskiemu zespołowi w awansie. Udało się. 

Kilka uznanych nazwisk polskiego żużla ma pan na rozkładzie w debiutanckich zawodach...

Rzeczywiście. Sam nie wiem, jak mi się to udało zrobić. Pokonałem m.in. Tomasza Gapińskiego i Rafała Okoniewskiego. Bardzo się z tego cieszę.

W wyścigu ósmym porozstawiaj pan po kątach znacznie bardziej doświadczonych żużlowców. Jak pan to zrobił?

Kiedy jedzie się na torze, to nie myślałem, że ścigam się z zawodnikiem o ponad 20 lat starszym ode mnie. Nie patrzyłem z kim walczę. Chciałem po prostu wygrać, atakując czysto na dystansie.

To był pewnie pierwszy i ostatni występ pana w barwach ostrowskiej drużyny?

Faktycznie, nie myślę o jakiejś dłuższej przygodzie z ostrowskim klubem. Jeździło mi się tutaj naprawdę bardzo dobrze. W zespole panuje fajna atmosfera. Chciałbym jednak zostać u siebie w Tarnowie.

Tata Mirosław stał za tym, że pojechałeś akurat w barwach ostrowskiego klubu? Ponoć tata dobrze zna się z trenerem Mariuszem Staszewskim...

Tak. Tata obiecał trenerowi Staszewskiemu, że wystąpię w barażu ostrowskiej drużyny, jeśli ona w nim pojedzie. Miałem co prawda oferty z innych klubów, żeby pojechać w barażu o PGE Ekstraligę. Na początku myślałem, że zaliczę może debiut w barażu w barwach swojej drużyny z Tarnowa. Niestety, nie zdołała ona zająć siódmego miejsca. Cieszę się, że mogłem pojechać w barażu w Ostrowie. Bardzo chciałem zaliczyć ligowy debiut w tym roku.

W CV zapiszesz sobie już pierwszy sukces. Awans z ostrowskim klubem do Nice 1. Ligi Żużlowej...

Lepszego debiutu nie mogłem sobie wymarzyć. Zdobyłem 9 punktów i 3 bonusy. To był naprawdę niesamowity dzień. Wszystko ułożyło się po mojej myśli.

Źródło artykułu: