Umowa Rafała Dobruckiego, którą miał podpisaną z Betard Spartą wygasła i nie zostanie przedłużona. Trener ten opuszcza tym samym swój klub, mimo że wywalczył z nim brązowy medal w PGE Ekstralidze. Wojciech Dankiewicz, który prywatnie przyjaźni się z Dobruckim, tłumaczy, że szkoleniowiec dobrze sobie ten temat przemyślał. Przekonuje, że ten nie wróci w najbliższym czasie do pracy w PGE Ekstralidze. Zamiast tego woli skupić się na prowadzeniu młodzieżowej reprezentacji Polski.
- Nie było tak, że wrocławianie z Rafała zrezygnowali. Podziękowano sobie za obopólną zgodą - przekonuje Wojciech Dankiewicz. - On sam doszedł do wniosku, że nie da się trzymać dwóch srok za jeden ogon. Liczba zawodów młodzieżowych, na które Rafał w poprzednim sezonie jeździł była ogromna. Co drugi dzień wyjeżdżał z domu. Żył w ciągłym biegu, a przecież odpowiadał też za Spartę. Zaczął być tym wszystkim psychicznie zmęczony. Stąd też pomysł, by na razie odpuścić sobie Ekstraligę i skupić się na pracy z kadrą - dodaje.
Dankiewicz podkreśla, że Dobrucki, prowadząc młodzieżową reprezentację, miał znacznie więcej obowiązków niż selekcjoner seniorów, Marek Cieślak. - Prowadzenie dorosłej kadry ogranicza się do turnieju par i meczów towarzyskich. Dobrucki żyje natomiast młodzieżową kadrą na co dzień. - Jeździł na mistrzostwa rangi międzynarodowej i niezliczone imprezy w kraju. Kibicom wyskoczyłyby oczy z orbit, gdyby dowiedzieli się ile Rafał przebył od kwietnia do października kilometrów. Uczestniczył też w zapleczach kadry juniorów, organizując zajęcia swoim podopiecznym. To wszystko pochłaniało go tak bardzo, że w zasadzie w czasie sezonu nie było go w domu. Wywiązywał się ze swych obowiązków, ale na dłuższą metę musiało wystąpić psychiczne zmęczenie - zauważa.
Nasz rozmówca nie zgadza się z tezą, że miniony rok Dobruckiego w Sparcie był nieudany. Podkreśla, że mimo dużych problemów poszczególnych zawodników, wrocławianie zakończyli rozgrywki w brązowym medalem. - Widziałem, że rozpętała się w tym roku na niego nagonka. Nie wszyscy dostrzegają jednak to, że zrobił w Sparcie coś z niczego. Jechał praktycznie bez jednego młodzieżowca, a Milik i Fricke mu zawalali mecze. Tai Woffinden nie zawszy był mocny, a Drabik obniżył nieco swe loty. Należy też docenić pracę, jaką Rafał włożył we Wrocławiu w stworzenie od podstaw tamtejszego toru. W końcu oglądaliśmy na nim świetne ściganie i była to w dużej mierze jego zasługa. Trudno więc oceniać jego współpracę ze Spartą inaczej niż pozytywnie - kwituje Dankiewicz.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: piłkarki GKS Katowice jak modelki