Dariusz Ostafiński. Bez Hamulców 2.0: Drogi Motorze, jak miło cię widzieć w Ekstralidze (felieton)

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: stadion Motoru Lublin
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: stadion Motoru Lublin

Przyznaję, że w ostatnim czasie zrobiliśmy z Motoru miazgę. W naszych tekstach przejechaliśmy beniaminka walcem, a potem zawróciliśmy i zrobiliśmy to raz jeszcze. Żeby jednak było jasne, to krytykujemy klub wyłącznie za skład.

Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora WP SportoweFakty.

***

Kibice Speed Car Motoru Lublin są na nas źli, bo każdego dnia odzieramy ich ze złudzeń, pisząc, że skład skompletowany przez lubelskich działaczy nie daje żadnych gwarancji. I nie chodzi nawet o zajęcie bezpiecznego miejsca, ale o wygranie jakiegokolwiek spotkania. Zresztą ja zdania nie zmieniam. Uważam, że każdy punkt zdobyty przez beniaminka będzie sukcesem. Ile może ich zdobyć? Myślę, że cztery. Zostawię jednak tę prognozę bez komentarza. Nie napiszę z kim i dlaczego wygra Motor.

Ocena szans lubelskiego beniaminka w sezonie 2019 nie oznacza jednak, że Motoru nie szanujemy i nie doceniamy. Wręcz przeciwnie. Być może słabo to wybrzmiewa, ale chcę napisać, że mam wiele uznania dla wszystkich tych ludzi, którzy na zgliszczach wybudowali tak interesujący i poukładany (sportowo i finansowo) klub. Nie chcę wymieniać nazwisk, żeby nikogo nie pominąć, ale to, że dokonali w Lublinie rzeczy wielkiej, nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości. Dwa awanse, rok po roku, to jest wydarzenie bez precedensu.

Zwrócił mi uwagę pan Jerzy Zakrzewski (kibic i świadek awansu Motoru), że przegiąłem, pisząc, iż klub niepotrzebnie pchał się do ligi. Zarzucił mi stronniczość i malkontenctwo, bo w dyskusji z Jarkiem Galewskim wyraziłem pogląd, że drużyna będzie dostawać łomot w każdej kolejce, a to może zawrócić klub w rozwoju o lata świetlne. Dostało mi się też za słowa współczucia pod adresem telewizji, która będzie musiała pokazywać mecze Motoru.

Nie wycofuję się ze słów, które tak oburzyły naszego czytelnika. Cóż, tak już mam, że nie lubię owijać w bawełnę - co w sercu, to na języku i na papierze (w komputerze). Nie znaczy to jednak, że Motorowi źle życzę. Wręcz przeciwnie. Chcę takiej niespodzianki, jaka stała się z udziałem Grupy Azoty Unii Tarnów. Niech Motor zrobi z domowego toru twierdzę i wyrwie jak najwięcej. Nikomu cotygodniowe lanie lubelskiej drużyny potrzebne nie jest.

Wypada mieć nadzieję, że Motor zaskoczy trochę tak jak w tym roku w Nice 1.LŻ, gdzie potrafił wygrać 10 spotkań z rzędu. Może się też pochwalić serią 11 meczów bez porażki. Do tego można dołożyć pełne trybuny na lubelskim stadionie i fantastyczną otoczkę (pomijając wpadkę Oskara Bobera). Oczywiście za rok sytuacja Motoru będzie bez wątpienia cięższa, ale już można powiedzieć, że kibice się nie odwrócą. Klub dopiero co ogłosił sprzedaż karnetów (jeszcze jej nie rozpoczął), a już jest 3 tysiące zamówień.

Panu Jerzemu należą się jeszcze dwa słowa wyjaśnienia. Pewnie źle zabrzmiało moje stwierdzenie "po co się pchali". Miałem jednak na myśli wyłącznie to, że według mnie liczy się nie tylko to, co tu i teraz, ale i pewna długofalowa strategia. Motor dotąd wyprzedzał konkurencję o krok, a teraz, z różnych względów, został w tyle. Nie twierdzę, że Motor miał odpuścić awans, podłożyć się drużynie ROW-u Rybnik. Miał jednak lepiej się przygotować (załatwić tematy kadrowe), żeby po ewentualnym wygranym finale nie obudzić się z ręką w nocniku (bez choćby jednej gwiazdy).

Swoją drogą w sporcie czasami robi się pewne rzeczy z wyrachowania. Patrz Falubaz Zielona Góra rok temu. Klub zauważył w pewnym momencie, że nie ma ciekawych opcji na rynku i zrobił zespół na przetrwanie, odkładając marzenia na później. Będzie chciał je zrealizować za rok.

ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji

Ośrodków żużlowych jest mało, boom w każdym z nich cieszy, ale z tyłu głowy jest zawsze obawa, żeby tego wszystkiego nagle szlag nie trafił. Jeśli ktoś jest bardzo długi czas niemiłosiernie obijany, to istnieje obawa, że w końcu klęknie, a wszystko wokół rozsypie się niczym domek z kart. Tego bym Motorowi ani żadnemu innego klubowi nie życzył.

PS. 1 listopada, czyli już jutro, otwiera się okno transferowe. Trochę tylko szkoda, że już wszyscy sprzedani i nie bardzo jest co kupować. Najważniejsze za nami. Zakładam jednak, że podobnie jak przed rokiem (mała telenowela z Maxem Fricke) zdarzy się coś, co nas rozgrzeje. Gdzieś słyszałem, że Get Well Toruń szykuje jakąś bombę, że czymś jeszcze zaskoczy nas Motor, że ostatniego słowa nie powiedziały ROW ze Stalą Rzeszów.

Komentarze (358)
avatar
Marek Jankowski
1.11.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Widzę, że pan Ostafiński jest takim samym bezstronnym dziennikarzem jak T. Lorek, który zapomniał o swoich obowiązkach po ostatnim biegu z ROWem. Brakowało tylko, żeby zaczął Mrozka pocieszać. 
avatar
jaco
1.11.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Ostaf widze ob3srany na maxa 
avatar
Zimny81
1.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kępa to jest jednak mistrz PR-u. Specjalnie ogłasza skład 1 listopada, po rzeszowskiej bombie, bo teraz już pismaków nie będzie obchodzić nasz pierwszoligowy skład, tylko trupy Nawrockiego :P 
Xing Zao Chan
1.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Poza tym myślicie, że w Bogdance nie ma prawników i narażała by się na karę a kary są gigantyczne i strugać jarząbka wieszając swoje reklamy? Bogdanka poza Eneą ciągle poszukuje kontrahentów na Czytaj całość
avatar
sullyfan
1.11.2018
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
W 1996 roku Włókniarz też nie miał armat w składzie, a zdobył mistrza ☺ Życzę więc Motorowi aby utarł nosa takiemu ostafowi i wielu innym. Powodzenia z Czewy