Prezesi zostaną wyrzuceni na trybuny. Krzysztof Cegielski twierdzi, że to błąd

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Piotr Rusiecki (z prawej) analizuje program zawodów.
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Piotr Rusiecki (z prawej) analizuje program zawodów.

Wiele wskazuje na to, że w sezonie 2019 prezesi już nie będą mogli przebywać w parku maszyn. Pomysłodawcy twierdzą, że są tam niepotrzebni, bo tylko stresują zawodników i podburzają kibiców. - To nie jest dobry pomysł - uważa Krzysztof Cegielski.

W tym artykule dowiesz się o:

W przyszłym roku już nie zobaczymy prezesa klubu podążającego niczym cień za trenerem. Prezesi nie będą też stać nad głową robiących ostatnie poprawki przy sprzęcie zawodników. Nie będzie spekulacji, kto robi zmiany i kto tak naprawdę prowadzi zespół. PZM chce zakazać prezesom wstępu do parku maszyn w trakcie spotkań.

Wielu działaczy jest temu przeciwnych. Choćby z powodu ustawy o organizacji imprez masowych, gdzie jest mowa o odpowiedzialności organizatora za wszelkie negatywne zdarzenia. Zakaz spowoduje, że prezes, jako główny przedstawiciel organizatora, nie będzie już mógł wejść do parku maszyn i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, czy nie dzieje się nic złego. Ktoś nieuprawniony może wejść do parku maszyn, może tam wrzucić racę bądź petardę. Odpowie za to prezes, który z racji ograniczeń nie będzie mógł przyjść na miejsce, by skoordynować akcję służb porządkowych. Oczywiście zawsze może to zrobić wyznaczona przez klub osoba, która będzie miała prawo przebywać w parkingu. Prezesi mają jednak ograniczone zaufanie do swoich pracowników i woleliby wszystkiego doglądnąć sami.

Co ciekawe, przeciwny zmianie jest także Krzysztof Cegielski ze stowarzyszenia zawodników Metanol. - Każda osoba mająca wpływ na drużynę jest potrzebna w parku maszyn - mówi Cegielski. - Jeśli trener dogada się z prezesem, że ten drugi będzie przydatny, to czemu tego zabraniać. Zresztą nie dziwię się prezesom, że chcą mieć oko na trenerów. Wielu z nich nie radzi sobie w parkingu.

Spytaliśmy Cegielskiego, czy jego opinia nie jest przypadkiem podyktowana tym, że w Fogo Unii Leszno, gdzie jeździ Janusz Kołodziej (Cegielski jest jego menedżerem), prezes jest obecny w parku maszyn. - To nie ma nic do rzeczy. Swoją drogą trenerzy doskonale wiedzą, gdzie prezes lubi być w parkingu. Jeśli to komuś nie pasuje, to przecież nie musi się wiązać z tym klubem. Poza wszystkim wprowadzenie zakazu spowoduje, że prezesi będą siedzieć na trybunach z telefonem przy uchu i będą dzwonić - komentuje Cegielski.

A co z presją na zawodników? Przecież kiedy sprawa wyrzucenia prezesów na trybuny była pierwszy raz dyskutowana, to pojawiały się głosy, że to pomoże żużlowcom, że będzie im się żyło lepiej. Przynajmniej w trakcie meczu. - Nie spotkałem się z tym, żeby prezesi wywierali presję na zawodników - mówi Cegielski. - Żużlowiec sam na siebie nakłada presję, a w trakcie meczu jest tak mocno skupiony na pracy nad sprzętem i kolejnymi biegami, że nie zwraca za bardzo uwagi na to, co się wokół dzieje. Jeśli więc obecność prezesa sprawi, że trener będzie podejmował lepsze decyzje, to zostawmy wszystko tak, jak jest obecnie.

ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"

Źródło artykułu: