Wojciech Ogonowski, WP SportoweFakty: Pierwszy okres transferowy w historii Wilków Krosno za nami. Czy jest pan zadowolony z kadry, którą udało się zbudować?
Grzegorz Leśniak, wiceprezes Wilków Krosno: W naszym przypadku okres transferowy należy uznać za udany. Chcieliśmy lokomotywę, zawodnika, jakiego dawno tu nie było i to się udało. Takim motorem napędowym ma być Andriej Karpow, który jeszcze dwa lata temu jeździł w PGE Ekstralidze. To jeden z hitów transferowych w 2. lidze. W Krośnie ten transfer można porównać do Mateja Ferjana, który jeździł tu 13 lat temu. Powiedzieliśmy Andriejowi, że stawiamy na niego, jako na lidera. Jemu ta rola odpowiada i chce się z niej dobrze wywiązać.
Wierzę, że takie nazwisko jak Karpow przyciągnie większą liczbę widzów na stadion, że będzie magnesem dla fanów. Przecież to nietuzinkowy jeździec. Uważam, że mamy dość mocny skład i na pewno szeroki. Kibice pytają, czy nie za szeroki, ale część zawodników (Hlib, Fierlej, Kuciapa, Rempała - dop. red.) podpisało umowy "warszawskie". Z kolei niektórzy, jak Gino Manzares i Lasse Bjerre, sami nalegali na podpisanie kontraktu. Ten drugi zapowiada walkę o skład. Z kilku kontraktów jesteśmy bardzo zadowoleni. Cieszymy się, że w Krośnie zostaje Patrick Hansen. Długo rozmawialiśmy, bo miał kilka propozycji z 2. ligi i zastanawiał się co zrobić. Udało się jednak wypracować wspólne stanowisko i umowę podpisał jako pierwszy.
Jak dużo zabrakło, aby waszym zawodnikiem został Ilja Czałow?
To Ilja podjął decyzję, że nie chce jeździć w Krośnie. My spełniliśmy jego warunki i wymagania finansowe. Pierwsze zapytanie o chęć pozostania w Krośnie, zawodnik otrzymał 15 minut po ostatnim meczu ligowym KSM-u z Unią Kolejarzem Rawicz, czyli jeszcze w sierpniu. To było luźne pytanie, ale odpowiedź była twierdząca. Temat był kontynuowany przez dwa miesiące. Ilja określił swoje wymagania - my je spełniliśmy. Potem je zmienił - my znowu je spełniliśmy. Na końcu jednak powiedział, że wybiera inny klub. Nie mamy o to pretensji. Pożegnaliśmy się i powiedzieliśmy, że nasze drogi może się jeszcze kiedyś zejdą. Być może po dwóch latach w Krośnie szukał innego bodźca. Nie wiadomo też, czy w Kolejarzu otrzyma tak dobry numer startowy, jaki miał w Krośnie. Wszystko wyjdzie w praniu, ale to już sprawy między nim i jego nowym zespołem.
Czy to, że jesteście nowym klubem i nie macie jeszcze wyrobionej marki, utrudniało prowadzenie rozmów?
Myślę, że ze wszystkich klubów żużlowych w Polsce, to my mieliśmy najtrudniejszy okres transferowy. Nie posiadaliśmy ani jednego zawodnika. Trzeba było przetrzeć wiele szlaków i przeprowadzić wiele rozmów, żeby przekonać zawodników do podpisania umowy. Nie było to łatwe, bo tworzymy nowy klub i zawodnicy musieli się przekonać, że on powstaje nie tylko na papierze, ale i w rzeczywistości. Część zawodników była zaskoczona, myśląc, że z końcem KSM-u, kończy się też żużel w Krośnie. Na szczęście udało nam się zebrać skład, jaki chcieliśmy i jaki pomoże nam walczyć o play-offy. Uważamy, że znalezienie się w półfinale, to byłby pozytywny impuls. Ten cel ustaliliśmy z dwójką naszych największych sponsorów - firmami Cellfast i Marma Polskie Folie. Jeśli zrealizujemy ten plan, to będzie bardzo dobrze. Jeśli nie - nic się nie stanie. W tej chwili ważne jest, aby klub został dobrze poukładany organizacyjnie. Rozmawiając z zawodnikami tłumaczyliśmy, że mamy kilkuletnią strategię. Ten pierwszy rok będzie najtrudniejszy w naszej działalności. Do ułożenia jest ogrom spraw organizacyjnych. Krok po kroku, każdego dnia działamy tak by wszystko szło w dobrą stronę. By budować solidny klub.
Cały czas pracujemy też nad budżetem. Nie jest zamknięty, działamy na żywym organizmie. Formalnie istniejemy od 2 października, czyli raptem półtora miesiąca. Wszystkie umowy sponsorskie, to coś świeżego. Odbywamy wiele rozmów i spotkań z firmami z Krosna, Podkarpacia, ale nie tylko. Chcemy ich przekonać do idei nowego klubu żużlowego. By razem z tymi partnerami zbudować sportową wizytówkę Krosna na arenie kraju. Patrząc na firmy, które już udało się zaprosić, wierzymy, że wspólnymi siłami zbudujemy silny klub. Zapraszamy do współpracy, bo zaczynamy nowy rozdział w historii krośnieńskiego żużla. Myślę, że firmy, które się z nami zwiążą, nie będą żałować, bo oferujemy szeroki pakiet ekspozycji reklamowych i działania marketingowe klubu. Mamy doświadczenie w marketingu, wiemy jak się opiekować sponsorem i czego on oczekuje. Nasze głowy też są pełne pomysłów, które stopniowo będziemy wdrażać. Liczymy też na współpracę z krośnianami. Zależy nam na każdej pomocy. Zachęcamy do wspólnej budowy klubu, który jest bardzo otwarty na wszelkie inicjatywy. Razem budujmy coś dobrego, pozytywnego w Krośnie. Przecież wszyscy mieszkańcy miasta są spragnieni tego sportu na wyższym poziomie.
Podczas konferencji na której się ujawniliście, w kontekście budżetu padła kwota "co najmniej miliona złotych". Czy mając za sobą kolejny miesiąc pracy i znając wysokość kontraktów wiecie już, ile w 2019 roku będziecie potrzebować pieniędzy?
Budżet klubu, żeby spełnić założony cel sportowy, musi wynieść ponad milion złotych. W ostatnich latach KSM operował budżetem na poziomie ok. 850 tys. zł. U nas na pewno będzie ponad milion, ale cały czas nad nim pracujemy. W trakcie rozgrywek okaże się, na jakim poziomie udało się go zamknąć, ale celujemy żeby był jak najwyższy. Zadania nie ułatwia nam jednak fakt, że jako jedyny klub w Polsce musimy się wyposażyć w sprzęt do przygotowania toru i organizacji zawodów. Musimy pozyskać m.in. polewaczkę, ciągnik i cały osprzęt do niego, światła wokół toru, zegar dwóch minut, maszynę startową a nawet pulpit sędziowski. itd. Jest tego naprawdę dużo.
Gdybyśmy to mieli, bylibyśmy spokojni o działania klubu w najbliższych miesiącach. Kwota, którą KSM na razie oferuje za sprzedaż tego sprzętu, jest dla nas nie do spełnienia. W wielu przypadkach jest to sprzęt mocno wysłużony, bez gwarancji. Liczymy jednak, że wypracujemy wspólne stanowisko i dla dobra krośnieńskiego żużla wszystko skończy się pozytywnie. Mamy też ambicje, zresztą zgodnie z naszą opracowaną na pięć lat strategią by w Krośnie mocniej ruszyło szkolenie adeptów. To wszystko wymaga wielkich nakładów finansowych, ale i tu wyznajemy zasadę, że krok po kroku budujemy swego rodzaju Akademię Wilków Krosno.
Jednym z ciekawszych zawodników, których udało się wam pozyskać, jest 17-letni Witalij Kotlar. Na rosyjskich torach prezentuje się bardzo obiecująco, ale mieszka w Ussuryjsku, prawie przy granicy z Chinami. Zakładając, że będziecie chcieli skorzystać z jego usług, pojawia się pytanie czy nie będzie problemu ze ściągnięciem go tutaj i czy będzie posiadał w Polsce odpowiednią bazę sprzętową?
Witalij Kotlar ma swojego polskiego opiekuna, który obiecuje, że zajmie się organizacją jego przyjazdu na kwietniowe treningi do Krosna. Ma na to kilka miesięcy. Wiem, że mieszka daleko, ale bracia Łagutowie czy dobrze znany w Krośnie Siergiej Łogaczow, też pochodzą z tamtych okolic i pokazali, że można zaznaczyć swoją obecność na europejskim rynku żużlowym. Witalij to niesamowicie ambitna osoba. Już prosi o spełnienie formalności wizowych, bo pali się by złożyć wniosek i móc jak najszybciej przybyć do Polski. To nas cieszy. Podpisał trzyletnią umowę i wiemy, że to jeden z rosyjskich super talentów.
Chcielibyśmy mu dać szansę, zresztą tak jak Jewgienijowi Sajdullinowi, Nickowi Skorji, Davidovi Pacalajowi czy Joshowi Pickeringowi. O Skorji mówi się, że może być drugim Matejem Zagarem, a o Pacalaju, że drugim Martinem Vaculikiem. Zresztą do tego Vaculika dużo mu nie brakuje jeśli chodzi o koligacje rodzinne, bo jest jego siostrzeńcem. Martin na pewno pomoże mu sprzętowo. Z Davidem podpisaliśmy trzyletnią umowę. Ciekawą osobą jest też związany z nami na dwa lata Pickering. W Polsce raczej nieznany, jeździł tu tylko dwa razy, ale przejechał dwa pełne sezony na Wyspach. Pali się do jazdy i bardzo chce się pokazać. Wiem, że mamy szeroką kadrę, ale każdemu zawodnikowi chcielibyśmy dać szansę.
Sporym zaskoczeniem dla środowiska żużlowego było podpisanie kontraktu "warszawskiego" z Pawełem Hlibem. Jak do tego doszło?
W połowie okresu transferowego zadzwonił obcy numer i okazało się, że Paweł Hlib chce wrócić do żużla. Stwierdziliśmy, że dlaczego nie mielibyśmy mu pomóc? Przed nikim nie można zamykać drogi. Paweł powiedział, że zakupi motocykle i przepracuje zimę. Jest na bieżąco z tematami żużlowymi i uważa, że jest w stanie rywalizować na dobrym poziomie w 2. lidze. Jest bardzo zawzięty i wszystko jest w jego rękach. Naszymi etatowymi krajowymi seniorami są Edward Mazur i Lars Skupień, ale jeśli Paweł zdoła odnowić licencję i będzie prezentował się dobrze, to ma szansę jeździć. O wszystkim będzie decydował trener. Na razie jest to wróżenie z fusów. Mamy podpisaną umowę "warszawską", a przed Pawłem cała zima do przepracowania, bo wiemy, że musi m.in. popracować nad wagą.
W tej chwili dysponujecie tylko jednym młodzieżowcem, więc tę formację klub musi uzupełnić. Kiedy można spodziewać się konkretów i czy planujecie korzystać z "gościa"?
Instytucja "gościa" otwiera nowe możliwości i dobrze, że wprowadzono ten przepis. Zamierzamy z niego korzystać. Już odezwało się do nas dwóch juniorów z PGE Ekstraligi, którzy czują, że nie będą mieć szansy na regularne starty i chcieliby jeździć u nas. Na konkretny trzeba jednak poczekać. Na pewno uzupełnimy skład nie tylko "gościem" Wypożyczymy jeszcze młodzieżowca z jednego z ościennych klubów. Pamiętajmy również, że jest w Krośnie Aleksander Grygolec, z którym wiążemy duże nadzieje i który ma podejść do pierwszego wiosennego egzaminu na licencję. Potem będzie startował w DMPJ, a z czasem może i w lidze. Nie obawiamy się o juniorów. Wiemy, że ta formacja nie jest jeszcze gotowa, ale spróbujemy to poukładać.
Kiedy pochwalicie się trenerem i jak duże są szanse, że będzie nim Janusz Ślączka?
Myślę, że szanse są duże. Jesteśmy w kontakcie, bardzo go cenimy jako trenera. Jest też związany z naszym regionem, a to wiąże się z naszą filozofią budowania klubu i drużyny. Nie sposób nie zauważyć, że mamy np. Edwarda Mazura czy Andrieja Karpowa, który co prawda pochodzi z Ukrainy, ale na stadion w Krośnie ma tylko 250 km. Janusz Ślączka zna podkarpackie klimaty, dobrze zna też krośnieński żużel i tor. Człowiek wielu talentów i taka osoba jest nam potrzebna. Rozmawiamy, jesteśmy w stałym kontakcie, ale dopóki nie ma podpisu, to nie jesteśmy pewni, czy będzie naszym trenerem. Wierzymy, że to się dobrze skończy. Myślę, że w przeciągu dwóch - trzech tygodni wszystko będzie jasne.
Celem na 2019 rok są play-offy, ale co w przypadku, jeśli drużyna wygrałaby ligę. Bylibyście gotowi na szybki awans?
Myślę, że karty rozdawać będą Kolejarz Opole i PSŻ Poznań. Mają mocne składy i nie kryją, że celują w awans. Personalnie to te drużyny są najmocniejsze. My też mamy ciekawy skład, ale chcemy jeść małą łyżeczką oraz powoli i systematycznie budować klub. Nie nastawiamy się na awans. Jeszcze nie teraz. Chcemy sobie krok po kroku podnosić poprzeczkę. Na razie wystarczy nam pierwsza czwórka - to byłaby realizacja planu. Wiem, że część kibiców już nas widzi w finale ligi albo jako zespół, który może go wygrać, ale chciałbym trochę stonować te nastroje.
Pragnę zwrócić uwagę, że zarządy klubów w Opolu i Poznaniu funkcjonują już kilka lat, budując swoją pozycję. Mają od kilku lat gotowe umowy sponsorskie, które tylko przedłużyli. My to wszystko budujemy od zera. To byłby zbyt piękny scenariusz i zbyt odważny plan, aby już w pierwszym roku walczyć o 1. ligę. Dla klubu mogło by się to źle zakończyć. Chcemy zbudować solidne podstawy, jeśli chodzi o ludzi zaangażowanych w tworzenie klubu, w zawodników, kadrę i podstawy finansowe.
Czy drużyna będzie jeździć w jednolitych kombinezonach? Dotąd w Krośnie, z wyjątkiem jednego sezonu, zawsze od tego odchodzono.
Planujemy, by tak było. Jednolite stroje świadczą o tym, że drużyna jest prowadzona profesjonalnie. A jednym z naszych założeń, jest właśnie utworzenie profesjonalnego klubu. Chcemy, aby już od pierwszego sezonu zespół był ubrany w jednolite kombinezony i by identyfikacja klubu była jednolita w przekazie medialnym oraz odbiorze przez kibiców.
Skład jest mocniejszy niż ostatnio, więc kibice już zastanawiają się czy będzie się to wiązało z droższymi biletami, niż te, które sprzedawał poprzedni klub.
Ceny biletów powinny być znane na przełomie roku, na razie jest za wcześnie na szczegóły. Zawodnika pokroju Karpow w Krośnie już dawno nie było. Jest też Nicklas Porsing, Lars Skupień, Edward Mazur czy Patrick Hansen. Wszyscy to młodzi bardzo ambitni ludzie, którzy jestem przekonany stworzą świetny team. Jeszcze w tym roku chcielibyśmy ruszyć ze sprzedażą karnetów. Tuż przed świętami planujemy zorganizować prezentację drużyny i wówczas stałe wejściówki można byłoby już kupować. Wracając do biletów - musimy przeanalizować terminarz i kilka innych aspektów, ale liczymy, że frekwencja na meczach będzie wysoka.
Odbieramy wiele pozytywnych sygnałów od ludzi, którzy nie chodzili na żużel lub się zrazili, bo zespół ostatnio nie walczył o najwyższe cele. Te osoby chcą wrócić na stadion. Dlatego mamy nadzieję, że zapanuje moda na żużel w Krośnie. W tym roku frekwencja, jak na wyniki które były, była duża. Zaskoczyło mnie, że na ostatnich meczach, gdzie wynik był łatwy do przewidzenia, przychodziło 2 - 2,5 tys. osób. Liczymy na kibiców, bo wsparcie w formie zakupu biletu będzie ważne. Wierzę, że w Krośnie na nowo zrodzi się kultura chodzenia na żużel. Kiedy jak nie teraz? Myślę, że fani odwdzięczą się za to, jaki zespół zbudowaliśmy i będą bardzo licznie przychodzić na stadion.
ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji
Kròtko, zwięźle i na temat .
Brawo za szczerosc, szacunek I dbanie o kibica