Za i przeciw Hynka: Te hity pasują do Diamond Cup i prezesa Nawrockiego. Wybraliśmy playlistę całego cyklu

WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Ireneusz Nawrocki (w środku) w rozmowie z zawodnikami
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Ireneusz Nawrocki (w środku) w rozmowie z zawodnikami

Speedway Diamond Cup to inicjatywa prezesa Stali Rzeszów, Ireneusza Nawrockiego. Miał być bombowy cykl kilku turniejów w doborowej obsadzie. Skończyło się na odpaleniu kilku kapiszonów i ogólnym niesmaku. Ale czy wszystko na pewno było źle?

Nie wiemy czy prezes  jest melomanem i lubi słuchać w wolnym czasie muzyki. My postanowiliśmy stworzyć mu jednak personalizowaną listę przebojów, obrazującą jego działalność turniejową. Jak przyjdzie sympatycznemu skądinąd panu Irkowi do głowy kontynuowanie swojego przedsięwzięcia, będzie miał gotową playlistę, do puszczenia na stadionach. Zapewniamy - będzie przy czym się pobujać i potupać nóżką.

ZA: kolejną partią diamentów do rozdania, dalszą organizacją turnieju, ale nie na "hura" tylko z głową na karku.

Solaris - Szmaragdy i diamenty, Republika - Mamona

Ireneusz Nawrocki - przez rok zapracował sobie na opinię kolorowego ptaka polskiego środowiska żużlowego. Plany zawsze ma ambitne. Pięknie o nich opowiada. Niedawno wymyślił sobie m.in. że podbije rynek organizując cykl zawodów o nazwie Speedway Diamond Cup. Zawodnicy na wysokie nagrody (diamenty o dużej wartości) mieli się rzucić jak na michę miodu. Pierwsza trójka otrzymywała "błyskotki", których łączna wartość obijała się o grubą "bańkę". Fajna zachęta i nagroda. Już pal licho, że do skutku (z różnych względów) doszły zamiast pięciu tylko trzy turnieje i to na dodatek w niepełnej obsadzie. Kto nie zdecydował się na przyjazd, ten sam był sobie winien. Okrojona stawka tylko zwiększała szansę na sukces.

Nie każdy dawał jednak wiarę Nawrockiemu. Prezes Stali zapracował sobie przez sezon na opinię człowieka niegodnego zaufania. Niepochlebne osądy wygłaszali jego zawodnicy. Szła fama, że Nawrocki zalega żużlowcom pieniądze. Wciąż na tapecie jest sprawa spłaty pewnej kwoty rodzinie Tomasza Jędrzejaka. Tymczasem HancockZengota i  Iversen po ostatnim turnieju SDC w Rzeszowie zabrali do domu certyfikowane diamenty. Jeśli tak jak zapewnił "Zengi", w ekologicznej torebce znajdowały się świecidełka, to opakowanie idzie przeboleć. I temu należy właśnie przyklasnąć, bo jeśli w przyszłym roku Nawrockiemu nie zabraknie zapału i idea przetrwa, może zgromadzić na starcie fajną obsadę. Panie Irku, wiarygodność przede wszystkim!

Ten pomysł naprawdę ma sens, pod warunkiem, że podejdzie się do niego z głową. Szef rzeszowskiego klubu spodziewał się tłumów i kompletów na SDC. We Francji mimo kadłubowej stawki udało się liczyć publiczność w tysiącach. Ale już Motala to kompletna porażka. Wniosek jest prosty. Tego typu turnieje trzeba wywieźć do tzw. "dzikich" żużlowo krajów, ale złaknionych dobrych nazwisk. Tam gdzie speedway ogląda się od święta, a liczbę zawodów w roku można zliczyć na palcach jednej ręki.

Skoro Francja przyniosła jakieś "kokosy", to polecamy pomyśleć o marcu. Wtedy startuje tam liga, kibice po zimowej przerwie są spragnieni rywalizacji na wysokim poziomie. Nie wspominając już o zawodnikach, którzy będą się zabijać żeby sprawdzić się w jakimś turnieju towarzyskim. Wówczas trwa największy wyścig szczurów, każdy chce być krok przed przeciwnikiem, zanim wystartują rozgrywki ligowe w Polsce. Wygrywa organizator, ponieważ żużlowcy nie patrzą w głównej mierze na finanse, a na to, by "rozprostować kości", "poczuć motocykl", przetrzeć silniki. Warto popatrzeć w stronę Włoch, może wrócić do Słowenii.

PRZECIW: Nabijaniu ludzi w butelkę, cyklowi w najważniejszej części sezonu, zawodnikom czekającym na przelewy

Lady Pank - Mniej niż zero, Liber & Sylwia Grzeszczak - Co z nami będzie, Sokół & Pono & Franek Kimono - W aucie

Chciałby pewnie posiedzieć pan Jorgen Anton. Niestety nie może. Dostał wóz bez papierów i nie można go zarejestrować. Anton grzmi w szwedzkiej prasie, że jest zdenerwowany, gdy patrzy na samochód. Jorgen wygrał gablotę na inauguracyjnym turnieju w Motali. Skoda stoi obecnie w garażu i robi za resorówkę w skali 1:1. Miejmy nadzieję, że sprawa zostanie wkrótce załatwiona pozytywnie. Jesteśmy przeciwni takim postępowaniom. Jeżeli ktoś się na coś umawia, to niech wszystko będzie dogrywane na "tip top".

W trakcie rozgrywek kalendarz jest nabity jak autobus miejski w godzinach szczytu. Ciężko wcisnąć się z czymkolwiek, a co dopiero z cyklem turniejów. Proponowalibyśmy nie szukać wolnych dat na ostatnią chwilę, albo gimnastykować się ze zmianami terminów. Środek i koniec sezonu to najważniejsza część zmagań ligowych. Nic więc dziwnego, że gros zawodników nie ma ochoty narażać się na kontuzje.

Wielu zawodników nie kryje się z tym, że wciąż czeka na forsę zarobioną za udział w SDC. Do legendy już obrastają cofnięte przelewy i odwołanie jednej z rund w słoweńskim Krsko. Ciągle mamy więcej zagadek niż odpowiedzi związanych z organizacją tego projektu. To źle wróży na przyszłość, już nie tylko jeśli chodzi o sam SDC, lecz o bieżącą działalność klubu.

W tym roku udało się jeszcze skompletować ciekawy skład, ale jak tak dalej pójdzie w kolejnym sezonie nie będzie komu w Rzeszowie jeździć. Gdyby miał się ziścić czarny scenariusz, proponujemy zaprosić na oficjalne zakończenie sezonu 2019 Libera i Sylwię Grzeszczak. Oni dokładnie wytłumaczą, co z wami będzie, kiedy znajdziecie się na zakręcie.

ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji

Źródło artykułu: